Tworzenie fałszywych alternatyw nie jest dobrym pomysłem. Gdyby padło pytanie "Czy w Chrystusie człowiek jest dobry?", to odpowiedź byłaby twierdząca, ponieważ to On jest sprawiedliwością naszą [Jer. 23:6]i w Nim staliśmy się sprawiedliwością Bożą [II Kor. 5:21]. Dobry jest Chrystus, a nie człowiek i dlatego pytanie o dobroć człowieka po nowym narodzeniu sugeruje jego dobroć w oderwaniu od Chrystusa, co jest nieprawdą.
Nie rozumiem, dlaczego miałbym patrzeć na siebie jak na człowieka pod gniewem Boga - to jest kolejna fałszywa alternatywa: Człowiek, w którego członkach mieszka grzech, ale który jest usprawiedliwiony, nie znajduje się pod gniewem Boga. Podobnie jak apostoł Paweł pisząc do odrodzonych i równocześnie cielesnych Koryntian, nazywa ich jednocześnie cielesnymi i niemowlętami w Chrystusie, nie tworząc fałszywej alternatywy "albo cielesny, albo odrodzony". Jakub pisząc do odrodzonych adresatów również takiej alternatywy nie czyni. Ani Piotr.
Po prostu nowe narodzenie z Ducha nie wymiata obecności grzechu z członków ciała, którego nowe narodzenie jeszcze nie dotyczy, ale będzie dotyczyć podczas zmartwychwstania. Wrzucanie wszystkiego do jednego worka powoduje zamieszanie i sugestie, że Paweł "albo jest odrodzony w duchu i w jego duchu działa prawo Ducha, albo w jego nieodrodzonym ciele ciele mieszka grzech i działa prawo grzechu". To tak, jakby powiedzieć, że dowolny przedmiot musi być "albo ciężki, albo kolorowy".
Dla mnie Jakubowy opis powstawania grzechu [Jak. 1:13-16] jest w tym temacie dowodem na to, że czynnikiem zewnętrznym wobec nas jest pokusa, natomiast czynnikiem wewnętrznym jest nasza własna pożądliwość, która nas "odciąga i łowi na przynętę" jak mówi oryginał. Następnie pożądanie zachodzi w ciążę i rodzi grzech. To dotyczy każdego, jak pisze Jakub, i stanowi problem również dla odrodzonych, którzy bywają udręczeni tym stanem rzeczy, co wcale nie pozbawia ich statusu dzieci Bożych (o ile zbytnio nie zatwardzą swych serc żyjąc w grzechu). Dlatego oczekujemy zmartwychwstania i docelowego wypełnienia się obietnicy o unicestwieniu ciała śmierci.
Być może "wypchnięcie" tematu pożądliwości na zewnątrz nas poprawia komuś samopoczucie i dopieszcza "ego", ale przecież chrześcijaństwo nie polega na tym, żeby "lepiej myśleć o sobie". Skoro "żyję już nie ja", to w ogóle dywagacje na temat mojej dobroci prowadzą z powrotem do egocentryzmu. I tak zupełnie niespodziewanie to, co rzekomo umarło, ożywa - tyle, że ubrane w "chrześcijańską teologię".
Uważam również, że wpadanie na forum z biczem [lash] i wielkim przekonaniem o słuszności własnych poglądów oraz twierdzenie, że "biczujący" jest już dawno "do przodu" w stosunku do "biczowanych", a także żądania ukorzenia się tych, którzy posiadają odmienne poglądy i jakoś nie widzą powodu, żeby je pod takim wpływem zmieniać, jest jeszcze jednym dowodem na to, że cielesność mieszka w odrodzonych ludziach. Co nie oznacza, że nie są dziećmi Bożymi.
Lash napisał(a):
Obecnie sklaniam sie ku mysleniu ze grzech a w zyciu chrzescijanina ma trzy zrodla,
Slabosc ciala fizycznego,
Nieodnowione msylenie
Demony.
Czy odrodzony człowiek okazujący pychę, pogardę, wrogość, zazdrość, gniew, knowania, waśnie i głoszący herezje czyni to ze względu na "słabość ciała fizycznego"? A co wspólnego ma biologia człowieka z wyżej wymienionymi?
Odnawianie myślenia powoduje lepsze poznanie woli Bożej [Rzym. 12:2], ale nigdzie nie czytam, żeby brak udnowionego myślenia był bezpośrednim źródłem grzechu. A jeśli chodzi o demony, to zakładając, że człowiek odrodzony nie ma w sobie cielesności, do której demony mogłyby się odwołać, musielibyśmy stwierdzić, że demony w niego wchodzą i to one grzeszą przy użyciu jego ciała. Czyli że za każdym razem powodem grzechu odrodzonego człowieka jest opętanie. Coś to wszystko niewyraźne...
Lash napisał(a):
Czy "jestem dobry" jest dumnym i butnym oswiadczeniem bozego dziecka, swiadomego swojej pozycji, czy jest to refleksja wyartykuowana z bojaznia i drzeniem?
"Jestem dobry" jest stwierdzeniem skoncentrowanym na człowieku, który szczyci się dobrocią. Nie widać w tym stwierdzeniu ani bojaźni, ani drżenia - ba, nie widać w nim nawet Jezusa. Samo takie stwierdzenie może służyć jako prowokacja, ale bez uzupełnienia go słowami "tylko w w Chrystusie" jest po prostu fałszywe, bo nie wskazuje na jedyne źródło dobroci.
Uważam, że pytanie postawione w temacie wątku jest błędnie postawione albo bardzo nieścisłe i stąd prawdopodobnie rodzi się wiele nieporozumień.