Smok Wawelski napisał(a):
Czemu wypaczasz moje słowa? Czy ja napisałem, że Ty strzelasz? Ja tylko chciałbym, żebyśmy wykazali powściągliwość. Naprawdę uważam, że dobrze byłoby zachować dobrą atmosferę, a ostre sformułowania stosować jak najrzadziej.
"Ostre sformułowania"? A gdzie są, bo nie widzę? Że "brak miłości"? Nie przesadzaj, Smoku, jak można rozmawiać o problemach, zawijając sedno. To tak samo, jak gorliwi przedstawicieli katolicyzmu domagają się pominięcia milczeniem tematu bałwochwalstwa - nie wolno, bo im ubliża, to musi być tabu. "Kochajmy sie, rozmawiajmy, ale o bałwanach ciiii"...
A po drugie, to uważam, że wszystkim nam jest brak i miłości i poznania, czyż nie tak? Dlaczego mamy kamuflować jedno drugim, jak to usiłujesz zrobić, na przykład, tu:
Cytuj:
Szkoła teologiczna nie gwarantuje poznania. Piastowanie urzędu też nie. Czasem trzeba wielu lat, żeby zobaczyć coś, co inni widzą od dawna. Nie zawsze jest w tym zła wola.
Jeżeli szkoła nie gwarantuje poznania, ani piastowanie urzędu - przez co powszechnie się rozumie lata "oddanej i szczerej służby dla Pana, w pełni Ducha Świętego i miłości", to mam pytanie: co wtedy daje poznanie? Skoro nie szkoła, nie Duch, nie miłość, nie "szczere i oddane serce", nie lata służby - to co?
Poza tym się zgodzę - nie zawsze chodzi o "złą wole", gdyż egocentryzm, egoizm, wygodnictwo i pycha - a "zła wola" to nie to samo.
Cytuj:
Temat jest dobry, nie jest tabu, tylko spokojnie, konkretnie i do przodu. Wolno rozmawiać jak najbardziej.
Dzięki, chętnie skorzystam
![Razz :P](./images/smilies/icon_razz.gif)
Cytuj:
Wyobraź sobie, że ten temat może być dla wielu ludzi szokującym odkryciem polegającym na tym, że systemu nie da się zreformować w ramach tego samego systemu, ponieważ samo istnienie tego systemu jest problemem.
Widzisz Smoku, sprawa w tym, że moja niepowściągliwa, wypaczająca i pełna podejrzliwości osoba, węszy tutaj nie chęć zreformowania istniejącego systemu, lecz chęć zreformowania Kościoła Chrystusowego w celu przyłączenia go do systemu z zachowaniem dla siebie przewodniczących stanowisk i płynących z tej ponętnej perspektywy tak przecież pożądanych przywilejów.
Nie potrzeba wcale wnikliwości, żeby obserwować, jak od maleńkich i nieśmiałych kroczków, jak to kolorateczka i tytułek (bo przecież to nic takiego - dla "bardziej skutecznej ewangelizacji"), "szczerzy i oddani słudzy Pana", "pełni" miłości i Ducha Świętego, dyskretnie przechodzą do kroczków bardziej pewnych, w postaci pielgrzymek do papieża, w celu jakichś tam dialogów itp, zwracając, oczywiście, koszty tych, bez wątpienia "pożytecznych", podróży z dziesięcin, wnoszonych przez dzieci Boże. A wszystko to, rzecz jasna, jeno z "braku poznania", a kto co więcej "wmawia", ten musi popracować nad własną powściągliwością, agresywnością... i (przewiduje) - a jakże - zazdrością?