jartur napisał(a):
Nasza rozmowa a może bardziej dyskusja pokazuje wyraźnie ze się różnimy ty widzisz wszędzie tylko tezy i argumenty i w każdym dopatrujesz się jakiś niebiblijnych nauk które z zawziętością tępisz no i dobrze ale staraj sie robić tak aby kogoś zachęcić a nie zniechęcić bo prawda powiedziana bez miłości zabija rób co uważasz ale i ty nie jesteś wolny od nieomylności i zwiedzenia i zawsze będzie istnieć niebezpieczeństwo odejścia od słowa, szanuje cie jako brata ale swoja postawa typu pokaz mi paluszkiem, ściemniasz i itp. wcale mnie nie zachęca do tego aby cie lepiej poznać lub zrozumieć zapominasz ze cząstkowa jest wiedza i cząstkowe poznanie.. a to ze masz Ducha Świętego nie upoważnia cie do wynoszenia się nad innych i traktowania ich z góry może się mylę ale tak cie odebrałem.
Przypominam, że forum jest DYSKUSYJNE. Dlatego staram się dyskutować, a w trakcie dyskusji tak już jest, że stosuje się ARGUMENTY, bo inaczej nie ma dyskusji. Nie twierdzę, że jestem nieomylny i nie wiem, w którym moim poście wyczytałeś coś takiego. Jak widzę, "pokazywanie paluszkiem" nie obraża nikogo poza Tobą, a jak pamiętam któryś z dyskutantów mnie również prosił o "pokazanie paluszkiem" czegoś, co napisałem bez podania konkretnego odniesienia do Pism. Nie ma się o co obrażać. Ściemnianie zdarza się każdemu i sam mi to zarzuciłeś jeszcze niedawno w naszej rozmowie, ale ja się o takie głupstwa nie obrażam. Wzajemny szacunek nie polega na tym, że będę Ci przyznawał rację tylko po to, żebyś się na mnie nie obraził. Staram się cierpliwie pokazać, dlaczego się mylisz i z błędnych założeń wyciągasz błędne wnioski. Nie chcę i nie muszę stosować argumentów ad personam. Wolę dyskutować merytorycznie. Co do chęci lub niechęci osobistego poznania, to ja poznam Cię osobiście bardzo chętnie, choć uważam, że nadęte duchowo określenia nie zastąpią rzeczowych argumentów, a sugerowanie wyższości duchowej nad adwersarzem jest nie na miejscu.
Widzisz, nasz duchowy stan jest weryfikowany w życiu, a nie w głoszonych przez nas pięknych i duchowych hasłach. Widziałem już wiele kolorowych i wielkich balonów chrześcijańskich, które po spotkaniu z jedną szpilką życia stawały się małym kawałkiem brzydkiej gumy.
jartur napisał(a):
A wracając jeszcze do naszej lekcji powiem tak: przychodzą chwile gdy nie wiemy jaka jest wola Boza, wtedy się okazuje kim jesteśmy w Chrystusie wtedy i znajomość słowa nie pomoże, ani umysł ludzki, czy wiedza, czy mądrość, tylko to ile jest w nas Chrystusa, a ile jeszcze nas samych.
No właśnie. Przepraszam Cię bardzo, ale to są po prostu nadęte duchowo "oczywiste oczywistości", które nie mają nic do rzeczy w naszej dyskusji, natomiast sugerują pośrednio, że Twój adwersarz (czyli w tym przypadku ja) ma mądrość i rozum według ciała, a nawet znajomość słowa, ale jest w nim za mało Chrystusa, a za dużo niego samego. Tylko dlatego, że prosił o "pokazanie paluszkiem" w Biblii? Albo wykazał brak logiki w Twoim wywodzie? Przecież Robson wołał już dawno, że Cię kompletnie nie rozumie:
Robson napisał(a):
Jartur, mam taką uwagę - czytając to co piszesz, nie wiem co piszesz i nie wiem o co Ci chodzi..
Ja się przynajmniej STARAM. Widocznie jestem bardziej "duchowy" i pokorny od Robsona...
jartur napisał(a):
Wczoraj usłyszałem mądre Słowa Bóg nie szuka osobowości, lecz złamanego i skruszonego człowieka, ja takim jeszcze nie jestem, być może ty tak tylko, jest coś charakterystycznego w takiej osobie jest sługą i innych uważa za wyższych od siebie..
Kolejny raz sugerujesz coś, co nie ma związku z tematem dyskusji. Jak na martwego starego człowieka, jesteś niesłychanie wrażliwy, choć nie przypominam sobie, żebym Cię obraził w trakcie naszej rozmowy, albo poniżył, albo żebym Ci zrobił jaką krzywdę.
jartur napisał(a):
napisałes: Założenie: Dawid znał Boga, więc jeśli się o coś modlił, to zawsze modlil się właściwie.
Nie, moje założenie jest inne Dawid znał Boga na tyle ze wiedział iż Bóg możne się nad nim zmiłować i wysłuchać jego modlitwy wiemy ze nie wysłuchał ale nie wiemy czy nie było innych sytuacji gdzie Dawid właśnie doświadczył miłosierdzia Bożego sądząc właśnie po jego postawie i to skąd się ona wzięła można myśleć ze właśnie tak mogło być..
Chwileczkę. Czy Ty bierzesz nauczanie z TEGO, CO JEST NAPISANE w Biblii, czy Z TEGO, CO MOGŁOBY BYĆ NAPISANE, ALE NIE JEST? Bo z tego, co napisałeś, a ja podkreśliłem na czerwono rozumiem, że próbujesz robić to drugie. Niestety, jeśli już mówisz o "naszej lekcji", to mamy poglądową lekcję o tym
jak nie interpretować Biblii. Jeśli masz jakąś teorię, która nie wynika z Biblii i próbujesz ją popierać faktem, że "nie wiemy, czy tak nie było", to możesz w ten sposób głosić praktycznie dowolne nauki i nazywać je "biblijnymi". A na to zgody nie ma.
jartur napisał(a):
a teraz skad u mnie wzielo sie takie pisanie uważam ze jeśli moje miasto byłoby zagrożone jakimś kataklizmem o którym Bóg by wcześniej komunikował to moim obowiązkiem jako ambasadora jest zrobić wszystko co się da aby to się nie stało lub aby nie dotknęło mnie i mojej rodziny. w związku z tym moje założenie nie jest fałszywe ale wypływa z odpowiedzialności i tego ze mam wiarę od Boga potrzebna aby sprostać takim przeciwnościom
Zmieniasz temat rozmowy. Rozmawialiśmy o zmianie postanowionej i bezwarunkowej woli Bożej przy pomocy modlitwy. Możemy sie modlić, żeby nas skutki nie dotknęły, jeśli sąd ma spaść na grzeszne miasto, w którym żyjemy. Możemy z niego uciekać. Ale Lot jako ambasador nie modlił się, żeby sąd nie spadł na Sodomę. Prawda? Zamierzasz się modlić, żeby proroctwa Apokalipsy sie nie wypełniły?
jartur napisał(a):
Smok napisał(a):
Nie można służyć równocześnie Bogu i mamonie. Czytałeś to już gdzieś?
odpowiedz mi wiec czy tacy już nie maja Ducha Świętego jak ludzie dalej się nawracają przez ich usługi ..?
Już odpowiedziałem. Ludzie się mogą nawracać MIMO działania zwiedzionych i chciwych kaznodziejów, bo Bóg jest łaskawy i miłosierny. Jeśli kto chce służyć mamonie, to prędzej czy później Duchem pogardzi, bo nie można dwom panom służyć.