Adam napisał(a):
Nie potrafię się zgodzić z prezentowaną tutaj przez wiele osób zasadą ''byle w Panu''.Tzn.oczywiście uznaję konieczność szukania współmałżonka(ki) tylko pośród osób odrodzonych,jednak zasada '' byle w Panu'',wg. mojego rozumienia 1Kor 7,39 dotyczy jedynie wdów.Tak przynajmniej wynika z tekstu.Czy można więc rozszerzać rozumienie tego wersetu na wszystkich wierzących?
Skoro Paweł wyjaśniał, że kobieta wolna jest do zaślubienia kogo zechce [po śmierci męża]- jedynie w Panu- to jak dotąd rozumiałam, że sugestia
i do wdów jest taka jak do reszty, a podkreślenie służyło apostołowi do przypomnienia jakiejś ogólnej zasady, której dobrze jest się trzymać.
Adam napisał(a):
Do panien i kawalerów zastosowanie ma raczej werset 1Kor 7,27,czyli ''nie szukaj żony(męża).
Oczywiście zaraz za takim postawieniem sprawy idzie pytanie;-''To co,mam się nie żenić?''
Z góry podkreślam,że nie jest tam napisane ''nie żeń się'',tylko - ''nie szukaj...''.Widać różnicę,tak?
Różnicę widać dopiero po przeczytaniu szerszego fragmentu. Myślałam sobie, że "nie szukanie" [stanu małżeńskiego] Paweł odnosił do chęci oszczędzenia tym, którzy są w związkach małżeńskich rozczłonkowania, kłopotów, na rzecz wytrwałości nierozerwalnej z Panem [co podsumował w ostatnim wersecie 1Kor. 7:25-35]. Dalej jednak napisał, że i pozostanie wolnym, jak i poślubienie się jest piękne [mimo lepszości stanu wolnego - jak rozumiem, ze względu na życie z Panem].
Adam napisał(a):
Uważam,że wybór małżonki(ka) jest sprawą drugą po nawróceniu,co do ważności w naszym życiu,więc nie zgadzam się,żeby pozostawiać to w gestii ludzi.Nawet wierzących.Bóg wie najlepiej,kto do kogo pasuje,i lepiej powierzyć to tylko Jemu.
Ja sobie nie wyobrażam, że moje nawrócone dziecko osiągnąwszy wiek 18 lat oznajmia mi że wychodzi za mąż. Nie wyobrażam sobie, że może w spokoju sumienia olać brak zgody rodziców, albo starszych wspólnoty.
Nie uleganie sobie nawzajem-stawianie na swoim, szukanie swego, jak najszybsze zaspokajanie swoich pragnień, tego co ja chcę, konsumpcja - to jest nauka świata. Dlatego szukam jakiejś analogii w Piśmie. Stąd sięgam do jakiegoś wzoru i chcę zrozumieć, czy jest zdrowy, na ile realny, czy jest korzystniejszy niż "złota wolność" chrześcijańska-którą i my z mężem swego czasu chłonęliśmy bezmyślnie.
Umiejętność czekania, rezygnowanie, dojrzałość w opanowywaniu swoich pożadliwości- to jest cenione w Piśmie. Nam też szkody nie przyniosło - wręcz przeciwnie, nauczyło nas czegoś.
W sytuacji Oblubieńców w Biblii widzę, że nawet to Ojciec wyznaczał czas zaślubin. Widzę liczenie się z opinią ludzi przez narzeczonych, widzę w tym szacunek dla rodziców, zasad. Czy świadczyło to o ich gotowości?
Nie wiem, ale widzę że o wiele trudniej jest czekać i podporządkować się czemuś/komuś. W granicach oczywiście biblijnych. Stąd próba określania biblijnych granic, co pomaga też w trzymaniu się jakiegos logicznego minimum, gdy te stawiane przez ludzi granice/warunki są np. złośliwe, absurdalne itp.
Tym bardziej więc, po Twoich wskazaniach do tych fragmentów z 1Kor. nie zbyt dobrze rozumiem Twoje intencje, co do wpisu i podważań zastosowań Pisma w sytuacji nawróconych wierzących.
Czy zalecasz więc stosowanie się do Twojej praktyki: jak najszybszy ślub?
Dla mnie to, że komuś z wierzących się udaje to fakt raczej Bożego miłosierdzia, niż reguły do której by zachęcało Pismo, chyba, że Pismo nie jest tu potrzebne, bo wystarczy osobiste prowadzenie Ducha Świętego?
Nie rozumiem też żeby prowadzenie Ducha mogło być sprzeczne z Pismem.
Może Cię źle rozumiem, ale jaką masz więc Adamie zasadę dla wierzących narzeczonych?