Cytuj:
Jasne. Ale wolność polega na umiejętności dokonywania właściwych wyborów, a nie na pozbawieniu siebie lub kogoś możliwości wyboru.
Przecież jeśli ja decyduję się na pozbawienie się tv, to jest to właśnie...mój wybór. Nikt mnie nie zmuszał, nikt mi nie kazał, nikt nie potępiał za posiadanie tv.
"Urządzenie"posiadam nadal, zrezygnowałam z opłaty za 40 programów kablowych.
Uczyniłam to, ponieważ n i e umiałam właściwie kontrolować tego napływu informacji, która wylwała mi się z ekranu. Tysiące razy obiecywałam sobie: dzisiaj będę oglądaćtylko wiadomośći i jeden film. A potem ulegałam pokusie i oglałm jeszcze jeden serial, jeszcze jeden program...a w przerwach okropne reklamy oceikająće seksem...a potem jakąś durną debatę, gdzie ludzie się nawzajem obrażali...i program kryminalny, w ktorym dowiadywałam się, że wnuczek zarżnąl babcię nożem i inne takie.
W końcu stwierdziliśmy z mężem, że tv nam szkodzi, że nic dobrego w nim nie ma i pozbawiająć się go wcale nie pozbędziemy się czegoś wartościowego.
O dzieci też się martwiliśmy, bo kiedy one miały na drugą zmianę, a my na 8.00 rano, to bez naszej kontroli oglądały parę godzin non stop wszystko, co leciało.
Nie bardzo rozumiem, Smoku, czemu tak bardzo chcesz, aby chrześćijanie mogli oglądać tę telewizję...i wierzysz w to, że wszyscy tak ąłdnie potrafią ją kontrolować...Bo ja widzę, że raczej im to szkodzi, zabiera czas i bardziej bym jednak zachęcała( a nie n a k a z y w a ł a- tu to naprawdę nie wiem, z kim polemizujesz, bo cały czas piszesz o jakichś zakazach i że zakazywać nie wolno...przecież się z Tobą zgadzam) żeby z tego bałwanka rezygnować, a nie odwrotnie...
Cytuj:
Brak telewizora "pomaga w większej kontroli oglądania" poprzez UNIEMOŻLIWIENIE oglądania - ciekawa koncepcja kontroli...
POMAGA. Bo potrafię sobie ściągnąć fim z netu i oglądam to, co chcę, kiedy chcę ( przy czym jeden film ściąga się nawet ze dwie godziny, to mam czas to przemyśleć

). Kiedy miałam tv , włączałam go, leciało to sobie cały czas, a ja oglądałam jak leci i co jest w danym dniu w programie.
Cytuj:
Powinno być. Ale habity nie załatwiają sprawy, ponieważ to, co na zewnątrz jest EMANACJĄ tego, co jest wewnątrz. W drugą stronę nie działa.
Żeś się uczepił habitów.
Jak patrzę na "emanację" wnętrza niektorych chrześcijanek, to właśnie się zastanawiam( abstrahując od nieszczęsnych habitów!

), czy ja juz się takafanatyczna" zrobiłam i przesadzam, czy one...
Pełen, mocny makijaż, zwisające do ramion okrągłe kolczyki- koła, solidny dekolt , wycięte na krotko i ufarbowane na trzy kolory włosy, czerwień na paznkociach...i jest na nabożeństwie. Nie wykluczam, że może ja jestem nienormalna, ale mi się to...nie podoba..oczywiśćie wiem, że mi nic do tego i zakazywać nikomu niczego nie będę...ale swoje myślę...
Zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że niektórzy mają tylko to "zewnętrze" , bo tak im nakazuje ich religia, a serce nadal nie zmienione. I że jest to złe. I wcale nie pisałam o tym, żeby teraz hurtem wszystkim zabrać telewizor czy ubrać w habity, bo jak słusznie zauważyłeś, przy niedmienionym sercu NIC by im to nie dało.
Martwi mnie jednak to, że kiedy próbuję rozmawiać z niektórymi chrześcijanami na tematy skromności, to zaraz słyszę, że "Bóg patrzy tylko na serce" i nie należy w ogóle patrzeć na te rzeczy, bo "nie nam osądzać"...