ani_isza napisał(a):
Czy "robienie sztuki" jest świadczeniem na rzecz rzeczywistych potrzeb społeczeństwa? Czy tylko tych "wyższych-duchowych, emocjonalnych"?
Oj chyba czegoś nie rozumiem. Co to są "rzeczywiste potrzeby"? i czy w związku z tym potrzeby "wyższo-duchowe" są nierzeczywiste?
Moim zdaniem człowiek ma daną mu przez Stwórcę potrzebę obcowania ze sztuką, zatem tworzenie dzieł oraz ich wykonywanie jest zaspokajaniem tej potrzeby podobnie jak produkcja samochodów jest zaspokajaniem potrzeby przemieszczania i podróżowania.
ani_isza napisał(a):
Kiedy staje się celem poniżej którego ustawiamy swoje życie z Bogiem [czas na osobistą relację i trwanie w Słowie, pragnienie budowania kościoła z Bogiem i braćmi] i podobanie się Jemu to nie jest już Ok.
Zgadzam się z tą wypowiedzią, ale przyznasz, że dotyczy to każdej sfery. Wielu ludzi nie-artystów w dzisiejszym świecie jest np. pracoholikami i wykonywanie każdej pracy może być ponad relacją z Bogiem.
ani_isza napisał(a):
Można swoje naturalne poczucie estetyki i piękna po odrodzeniu dobrze wykorzystać bez szkody dla właściwych priorytetów i podobania się Bogu.
Zgadzam się, z tym zastrzeżeniem, że niekoniecznie oznacza to angażowanie się wyłącznie w "sztukę chrześcijańską".
ani_isza napisał(a):
Widzę wiele bezpiecznych dziedzin w wykorzystaniu swoich talentów, gdzie "NIE WIDAC BEZPOŚREDNIO" twórcy w niebezpieczny dla sposób,
Tu chyba nie do końca rozumiem.
Kiedy filharmonia gra utwór to np. NIE WIDAC BEZPOŚREDNIO kompozytora (często już nie żyje

). Za to widać dyrygenta (który odpowiada za kształt wykonania - to też dzieło) oraz muzyków odgrywających swoje partie (zadaniem muzyka filharmonii jest dokładne odegranie napisanej partii zgodnie ze wskazówkami dyrygenta).
Kiedy artysta rockowy gra własną piosenkę to w oczywisty sposób WIDAĆ TWÓRCĘ (klawiszowiec zespołu The Rolling Stones występował kiedyś schowany za kotarą, ale domyślam się, że nie o to Ci chodzi

)
Pytanie (trzymając się muzyki) co z muzykiem sesyjnym nagrywającym w studio partie powiedzmy basu na najnowszą płytę Kayah - WIDAĆ CZY NIE?
ani_isza napisał(a):
(...) jego "produkt" nie jest szkodliwy moralnie. Np. taki, który nie niesie złej tresci, bluźnierczej, niegodziwej, okultystycznej, pornograficznej, itp., itd. oraz nie wprowadza umysłu odbiorcy w zły stan [niekoniecznie samą treścią, bo są i inne nośniki, które nie są obojętne dla stanu umysłu, np. muzyka i tworzące ją instrumenty, sam obraz].
Twórca, który tworzy dzieła o powyższej treści raczej nie jest artystą chrześcijańskim i myślę, że jest to raczej oczywiste (choć można się zastanawiać czy np. chrześcijański akustyk - a znam takiego może np. nagłaśniać taki koncert). Z tymi "stanami umysłu" to niestety nie jest taka oczywista sprawa. Tzn. np. ja, jako twórca nie zawsze wiem kogo i w jaki stan wprawi moje dzieło. Znałem kiedyś osobę z tendencją do "odlotów" m.in. przy muzyce. Co ciekawe nie była to wcale muzyka psychodeliczna czy transowa - odlatywała do zwykłego popu (zespoły tupu Cranberries, The Corrs itp.) nie znała przy tym angielskiego, więc to nie od treści.
ani_isza napisał(a):
Zdolności artystyczne można np. wykorzystywać do projektowania użytkowego: zdobienia, oryginalnego dekorowania, wzornictwa przedmiotów codziennego użycia.
Jasne, że można, ale czy to jedyna wg Ciebie możliwość dla artysty-chrześcijanina???
ani_isza napisał(a):
Jeśli uprawianie sztuki jest pracą - zawodem dla niektórych, to wypada znać wolę Boga w tym temacie, jeżeli ma ta Boza wola jakieś znaczenie dla człowieka.
Tu zgodzimy się myśle, że zawsze wypada znać wolę Boga niezależnie od posiadania obdarowań artystycznych bądź nie. Prawda?
Zmierzam do tego, że chyba niesłusznie stawiamy artystom inne - wyśrubowane standardy.
ani_isza napisał(a):
Czy rzeczywiście ten cytowany tekst daje podstawy do takich uproszczeń jak sugerujesz?
Issachar napisał(a):
Kol 3:23-24
Nie wiem czy zastosowałem uproszczenie. Myślę, że praca kompozytora, aranżera, muzyka sesyjnego, trębacza w filharmonii podlega takim samym standardom jak każda inna praca i dlatego Kol 3:23-24 jest jak najbardziej a'propos, różwniez w tym szerszym kontekście.
I jeszcze refleksja na koniec do braci nie-artystów. Zastanówmy się, czy nieświadomie poprzez własne (często nawet słuszne) uprzedzenia do współczesnej pop-kultury nie próbujemy wrzucić na ich barki ciężaru, którego sami nie nosimy (rezygnacja z pracy, zawodu artysty, nagrywania płyt malowania obrazów itd.) i czy zbyt łatwo nie osądzamy ich (nie zostawili tego czy tamtego dla Chrystusa a powinni). Nie jest łatwo artystom, ludziom wrażliwym uporać się z samymi sobą, stara natura itp. Mam wrażenie, że wielu braci dokłada im jeszcze niepotrzebne obciążenia, a wynika to w dużej mierze z niezrozumienia i własnych stereotypów.