Issachar napisał(a):
ani_isza napisał(a):
Czy "robienie sztuki" jest świadczeniem na rzecz rzeczywistych potrzeb społeczeństwa? Czy tylko tych "wyższych-duchowych, emocjonalnych"?
Oj chyba czegoś nie rozumiem. Co to są "rzeczywiste potrzeby"?
Rzeczywistymi potrzebami nazywam to, co jest w prosty sposób potrzebne każdemu człowiekowi do życia w sensie bytowym [Bilia je określa trochę inaczej niż psychologia]. Potrzeby wyższe-duchowe i emocjonalne to te estetyczne, te związane z zauważeniem nas i tego jak wiele znaczymy, czyli z samorealizacją i uznaniem dla nas. I o ile estetyczne potrzeby nie muszą stać w sprzeczności z naturą podobną tej jaką ma Ojciec, to już przed pozostałymi Biblia ostrzega, że mogą być sidłem.
Issachar napisał(a):
i czy w związku z tym potrzeby "wyższo-duchowe" są nierzeczywiste?
Moim zdaniem i na podstawie wyjaśnienia pojęć jakich używam, nie wszystkie wyższe potrzeby, które zaspokajamy, są rzeczywistymi w sensie bytowym [związanym z fizjologią, odzieniem, mieszkaniem, przemieszczaniem się-produkcja samochodów!, tu są też te dot. posiadania więzi, przynależności].
Są często kreowane jako potrzeby człowieka, żeby był na nie zbyt

Issachar napisał(a):
Moim zdaniem człowiek ma daną mu przez Stwórcę potrzebę obcowania ze sztuką, zatem tworzenie dzieł oraz ich wykonywanie jest zaspokajaniem tej potrzeby
Moim zdaniem, człowiek nie został stworzony do zaspokajania swoich potrzeb li i jedynie. A tworzenie i/lub ODTWARZANIE dzieł jeśli jest u odrodzonych pozbawione świadomości od kogo są ich naturalne obdarowania oraz wdzięczności za to, to zaczyna być jakieś takie zalatujące ...pychą?
"nie jakobyśmy byli zdolni pomyśleć coś sami z siebie i tylko z siebie, lecz zdolność nasza jest z Boga" [2Kor 3:5]
"Oznajmiono ci, człowiecze, co jest dobre i czego Pan żąda od ciebie: tylko, abyś wypełniał prawo, okazywał miłość bratnią i w pokorze obcował ze swoim Bogiem." [Mi 6:8]
Issachar napisał(a):
ani_isza napisał(a):
Kiedy staje się celem poniżej którego ustawiamy swoje życie z Bogiem [czas na osobistą relację i trwanie w Słowie, pragnienie budowania kościoła z Bogiem i braćmi] i podobanie się Jemu to nie jest już Ok.
Zgadzam się z tą wypowiedzią, ale przyznasz, że dotyczy to każdej sfery.
I w takimż kontekście to napisałam: takiej samej miary dla wszystkich odrodzonych i tego, co robią. U artystów twórców widzę jednak większe niebezpieczeństwo emocjonalnego koncentrowania się na swoich tworzonych "niepowtarzalnych i unikatowych" wytworach i sobie w efekcie odbieranej za nie chwały, niż u producenta samochodów, który robi projekt, spełniający wymogi linii produkcyjnej, bezpieczeństwa i ekonomiczności użytkowania.Chociaż są też takie samochody, które już karmią czyjś snobizm, lub do zwykłego użytku nie służą [tzw. wersje "limitowane" i "rajdowe"].
Issachar napisał(a):
ani_isza napisał(a):
Widzę wiele bezpiecznych dziedzin w wykorzystaniu swoich talentów, gdzie "NIE WIDAC BEZPOŚREDNIO" twórcy w niebezpieczny dla sposób,
Tu chyba nie do końca rozumiem.
Kiedy filharmonia gra utwór to np. NIE WIDAC BEZPOŚREDNIO kompozytora (często już nie żyje

). Za to widać dyrygenta (który odpowiada za kształt wykonania - to też dzieło) oraz muzyków odgrywających swoje partie (zadaniem muzyka filharmonii jest dokładne odegranie napisanej partii zgodnie ze wskazówkami dyrygenta).
Kiedy artysta rockowy gra własną piosenkę to w oczywisty sposób WIDAĆ TWÓRCĘ (klawiszowiec zespołu The Rolling Stones występował kiedyś schowany za kotarą, ale domyślam się, że nie o to Ci chodzi

)
Pytanie (trzymając się muzyki) co z muzykiem sesyjnym nagrywającym w studio partie powiedzmy basu na najnowszą płytę Kayah - WIDAĆ CZY NIE?
Do ogólnych pytań ogólne odpowiedzi

Jednych widać jako twórców innych jako odtwórców, jednych słychać/widać jako wykonawców innych jako "montarzystów" ogólnie w całości. Tak jest też z aktorami są pierwszo-, drugo-, trzecioplanowi, statyści i cała masa ludzi których nie widać osobiście w przeciwieństwie do tego co zrobili z tym, żeby dane ujęcia było zgodne z wolą reżysera. Jedni z nich są artystami, a inni nie. A film i tak jest np. pornograficzny. Razem z dziełem muzyczno-scenicznym istnieje też libretto, a to już nie zawsze jest neutralnej treści. Samo stwarzanie dla umysłu odbiorcy wrażenia iluzji za pomocą różnych nośników nie jest stylem bycia jaki Pismo popiera. Tak u twócy, odtwórcy i odbiorcy takich sztuk. A czy sam utwór muzyczny jest neutralny w sensie oddziaływania na umysł odbiorcy?
Moim zdaniem, które opieram na Biblii: nie.
Podobnie jak nie artysta, każdy odrodzony artysta ma nad sobą prawo Króla i ma swoje sumienie w związku z tym: do czego przykłada rękę.
Issachar napisał(a):
ani_isza napisał(a):
(...) jego "produkt" nie jest szkodliwy moralnie. Np. taki, który nie niesie złej tresci, bluźnierczej, niegodziwej, okultystycznej, pornograficznej, itp., itd. oraz nie wprowadza umysłu odbiorcy w zły stan [niekoniecznie samą treścią, bo są i inne nośniki, które nie są obojętne dla stanu umysłu, np. muzyka i tworzące ją instrumenty, sam obraz].
Twórca, który tworzy dzieła o powyższej treści raczej nie jest artystą chrześcijańskim i myślę, że jest to raczej oczywiste (choć można się zastanawiać czy np. chrześcijański akustyk - a znam takiego może np. nagłaśniać taki koncert). Z tymi "stanami umysłu" to niestety nie jest taka oczywista sprawa. Tzn. np. ja, jako twórca nie zawsze wiem kogo i w jaki stan wprawi moje dzieło. Znałem kiedyś osobę z tendencją do "odlotów" m.in. przy muzyce. Co ciekawe nie była to wcale muzyka psychodeliczna czy transowa - odlatywała do zwykłego popu (zespoły tupu Cranberries, The Corrs itp.) nie znała przy tym angielskiego, więc to nie od treści.
Dlatego [jak widzę w Biblii] jako odrodzeni mamy unikać sytuacji [bodźców] i substancji, o których wiadomo, że mogą w konsekwencji wpływać na umysł. A jak czytam, to myśl nasza [umysł] ma być poddana Chrystusowi [2 Kor 10:5], bo jest nam potrzebna [umysł] do tego żeby się modlić, do trzeźwego osądu sytuacji i okoliczności, rozsądzania nauki jaką słyszymy i do poznawania JHWH.
Są też inne bodźce niż dźwiękowe, które człowieka "nakręcają" [oddziałują na jego umysł]. Np. obrazy [sceny], kolory, błyski, powtórzenia itp, itd.
Sztuka odnosząc się do naszych "potrzeb wyższych, duchowych" [za pomocą zmysłów wzroku, słuchu] ma moim zdaniem o wiele większe oddziaływanie na nasze życie duchowe [przez umysł] niż zaspokajanie potrzeb podstawowych, czy nawet tych estetycznych związanych z pięknem którym chcemy się otaczać i samo w sobie jest neutralne. O neutralnym pięknie utworu muzycznego, literackiego, teatralnego, filmowego już się tak powiedzieć się nie da - niosą przekaz treściowy.
Issachar napisał(a):
ani_isza napisał(a):
Zdolności artystyczne można np. wykorzystywać do projektowania użytkowego: zdobienia, oryginalnego dekorowania, wzornictwa przedmiotów codziennego użycia.
Jasne, że można, ale czy to jedyna wg Ciebie możliwość dla artysty-chrześcijanina???
Podaj bezpieczne przykłady bez takiego uogólniania jak na początku, to ja mogę się wtedy podzielić refleksjami

Issachar napisał(a):
ani_isza napisał(a):
Jeśli uprawianie sztuki jest pracą - zawodem dla niektórych, to wypada znać wolę Boga w tym temacie, jeżeli ma ta Boza wola jakieś znaczenie dla człowieka.
Tu zgodzimy się myśle, że zawsze wypada znać wolę Boga niezależnie od posiadania obdarowań artystycznych bądź nie. Prawda?
Nie wydaje mi się, żebym dała tym stwierdzeniem jakieś podstawy do innego myślenia.
Issachar napisał(a):
Zmierzam do tego, że chyba niesłusznie stawiamy artystom inne - wyśrubowane standardy.
Artyści, wybierając bycie artystą sami stawiają siebie w miejscu, gdzie z reguły łatwiej o to, że nie jest łatwo, a standardy są dla wszystkich jedne [1 J 3:4].
Issachar napisał(a):
I jeszcze refleksja na koniec do braci nie-artystów.
Ja siebie już nie zaliczam do artystów - uznałam to za coś w swoim życiu z czego chcę zrezygnować:
"Ale wszystko to, co mi było zyskiem, uznałem ze względu na Chrystusa za szkodę. Lecz więcej jeszcze, wszystko uznaję za szkodę wobec doniosłości, jaką ma poznanie Jezusa Chrystusa, Pana mego, dla którego poniosłem wszelkie szkody i wszystko uznaję za śmiecie, żeby zyskać Chrystusa" [Flp 3:8]
[i nie poszłam na ASP -grafikę]. Nie uważam, żebym straciłam na tym braku tworzenia i realizowania siebie przy pomocy naturalnych obdarowań - mam zdrowy umysł, co w moim przypadku było ważniejsze. A szkoda mi nie było, jak zrozumiałam, że był ktoś, kto się swojej chwały wyrzekł i potrafił się uniżyć [JHWH Syn Boży], to mnie zawsze zdrowo zawstydza i ułatwia właściwsze ustawianie siebie.