iszq napisał(a):
Witam Was. Ja mam podobną sytuację co owieczka z tym, że od 20 lat. Też odszedłem ze zboru z podobnych powodów , ale oprócz tego neguję współczesne podziały na zielonoświątkowców, ewangelicznych, wolnych itd.,więc na własne życzenie nie chcę należeć nigdzie, bo jestem już w Kościele
Podziały o jakich napisałeś powstały zdaje się po reformacji. Wcześniej nie było [pomimo "apollosowych" i "pawłowych"] odrzucania jakiejś części nauki apostolskiej. Dziś jest humanistyczna dowolność.
A tak poza tymi różnicami to każdy, tak jak i TY - jeśli jest odrodzony z Ducha Św., to też jest w Kościele rozumianym jako Duchowe Ciało Chrystusa [Oblubienica]

Jaka jest więc różnica i czy jest pomiędzy byciem w Ciele Chrystusa jako Kościele, a byciem członkami jedni drugich "miejscowo" [żeby nie użyć nazwy "lokalnie" bo te kościoły mi się źle kojarzą]?
Patrz 1 Kor 12 [w.27] - z osobna członkami jedni drugich. PRAKTYCZNIE, a nie duchowo. Czyli trzeba mieć tych jednych i drugich do wspólnoty w łamaniu chleba, do wspólnoty w czytaniu Słowa, do wspólnoty przed JHWH, do służenia innym praktycznie i tym co każdy z nas otrzymał i troszczenia się o siebie nawzajem tak, jak nauczał Mesjasz.
Jak się w samotności zbierać na Wieczerzę Pańską, na uczty miłości, jak modlić się i prorokować w kościele skoro nie jest się z nikim kościołem i domownikiem niczyim. To sam Bóg buduje Kościół, ale jak ma to wyglądać praktycznie jeśli się nie chce BYĆ z innymi tym Kościołem jako rzeczywisty członek drugich?
Łatwiej jest też być TYLKO w Duchowym Ciele Chrystusa i nie dopuszczać nikogo do siebie, żeby nasze życie [owoce i uczynki] nie zostało odsłonięte przed innymi. Dlatego uważam, że jeśli można coś zmienić w tym temacie,a się tego nie robi, to nie jest to normalne.
iszq napisał(a):
i nie uznaję zorganizowanej [przez ludzi] formy oddawania czci Bogu [np.wyznaczone miejsce, godzina,napisane kazanie,teraz mówi ten,później tamten,teraz wstajemy, siadamy itp.
Zawsze możesz i powinieneś natomiast uznawać to, co zostało objawione apostołowi Pawłowi i ten porządek [ i formę] jaki opisuje w 1 Kor. rozdz. 12-14.
Nawet Paweł miał swój zbór[w Antiochii] skąd go wysyłano do służby. iszq napisał(a):
Poza tym uznałem zakon jako obowiązujący[oczywiście nie do osiągnięcia zbawienia] co 20 lat temu wszystkim wydało się jako odrzucenie łaski.
To my z mężem podobnie i niestety taka nauka zachowuje sie w wielu miejscach i umysłach do dzisiaj.
iszq napisał(a):
Żeby było jasne to nie chciałem rezygnować z relacji z braćmi, ale to oni mnie zdecydowanie odrzucili ,a najpierw zrobił to pastor i jeszcze dostałem proroctwo ,że zginę.
Potraktowano mnie jako '' wilka w owczej skórze'' aż do dziś [z małymi wyjątkami] . Przez ten czas przypisywano mi wiele wypowiedzi i rzeczy, których nie mówiłem i nie uczyniłem tak , że obecnie wielu ma o mnie złe zdanie.
Ale przez ten długi czas ja dla siebie otrzymałem świadectwo ,że jest ze mną Pan i przeszedłem i nadal przechodzę porządne oczyszczenie i dokładnie widzę taki ''logiczny'' ciąg dokąd to zmierza.
Zatem ciesz się owieczko bo może Pan chce dokładniej przeczesać Ci futerko tzn.runo.
Wierzę ,że Pan chce unieść swój Kościół na wyższy poziom, i po to trzeba wyjść poza struktury aby klatka nie uwierała.
O woli JHWH dla odrodzonych czytam tak, że przynależność do Duchowego Ciała Chrystusa jest
oprócz przynależność do siebie nawzajem. I jak czytam w NT nie jest zdrowa, bezpieczna, ani naturalna sytuacja że przez dłuższy czas nie posiada sie swojego domu. Sami tego doświadczyliśmy na własnej skórze. Cóż, kiedy nie mogliśmy być gdzie indziej z powodów podobnych jakie podał iszq.
Mam tylko nadzieję iszq, że Twoje rozumienie i zachowywanie duchowego prawa jest takie, jak ma być dla każdej z grup wierzących pod Nowym Przymierzem [dla jednych "znaki" jak obrzezka ciała, szabaty, święta, kaszrut są wieczne, dla innych znaki nie są obowiązkiem ze względu na pochodzenie według ciała].
Mimo wszystko ja rozumiem naukę Mesjasza i apostołów tak, że bez wspólnoty ze sobą nawzajem nie widać i nie uaktywnia się wspólnota jaką ma się z JHWH.
Dlatego szukaliśmy tak długo, aż wpadliśmy na UP i tu nawiązaliśmy znajomości z normalnymi wierzącymi. Wymagało i nadal wymaga to wyrzeczenia się swojej wygody, poniesienia jakiegoś ryzyka, kosztów [też w czasie] z każdej ze stron. Ale mamy pragnienie być z innymi, a jak się przekonaliśmy dzięki UP -nie wszyscy odrodzeni w Polsce [i w Niemczech

i w Kanadzie

] są skrzywieni doktrynalnie
Inną zupełnie sprawą jest fakt, że od czasu "cesarskiego upaństwowienia chrześcijaństwa" co raz bardziej upodabniać sie ono zaczęło do światowych struktur i mentalności [hierarchiczność i liturgia]. Można to ominąć wracając DECYZYJNIE do formy pierwotnej [np. domowe i uproszczone w formie funkcjonowania wspólnoty i koniecznie kontakty z wierzącymi z innych wspólnot, żeby zachować "zdrowy przewiew" i nie pójść w sekciarstwo, zgorzknienie].