Mała Mi napisał(a):
Smok Wawelski napisał(a):
A ja myślę, że chrześcijanie czasem niepotrzebniue mnożą byty i pojęcia.
A ja jednak myślę, że chrześcijanie czasem chcieliby wszystko uprościć i wylać dziecko z kąpielą.
No, to porozmawiajmy o tym dziecku. Gdzie ono jest? I dlaczego kąpiel jest tak mętna, że trudno je znaleźć?
MM napisał(a):
To, co powstało 50 lat temu i nazywało się rockiem, a to co się nim teraz nazywa to często dwie różne rzeczy. I trzeba po prostu zaakceptować to, że przemysł muzyczny poszedł dalej i ewoluował. Dlatego The Rolling Stones nie równa się The Third Day.
Poszedł dalej? Z jakiego punktu widzenia? Pytanie jest takie, co ewoluowało? Bo jeśli ewoluowało coś, czego istotą był bunt, to Biblia nie wspomina o tego rodzaju pozytywnej ewolucji.
MM napisał(a):
Przy teorii o owocach i drzewach musiałbyś przestać używać wielu słów, bo wzięły początek z czystego pogaństwa. Albo przestać pokazywać palcem. Jak coś technicznego może być owocem czegoś duchowego? Tak jakby metry przechodziły w litry.
Tylko przy ZAŁOŻENIU, że to coś jest wyłącznie "techniczne". Coś, co było duchowe od początku, nagle wyewoluowało w coś wyłącznie "technicznego" i już nie jest duchowe? To byłby brak logiki. Jak słusznie powiedział D. Wilkerson o chrześcijańskich muzykach rockowych "Najpierw opowiadają o Jezusie, a potem zstępuje na nich duch Elvisa Presleya".
MM napisał(a):
Czy uważasz, że wszystko co ktoś nazwie rockiem jest po prostu na wieki przeklęte, bo kiedyś ktoś w to zamieszał Diabła?
Uważam, że diabeł nigdy nie przestał być zamieszany w te rodzaje muzyki, które sam stworzył. Po prostu lepiej się ukrywa, a teraz nawet czasem "w ornat się ubiera i ogonem na mszę dzwoni".
MM napisał(a):
Cytuj:
Albo czy np. "chrześcijańskie pogo" w ujęciu technicznym (ale już nie ideologicznym) różni się czymś od "świeckiego [światowego] pogo" w ujęciu technicznym i ideologicznym? Widziałem jedno i drugie. Nie zauważyłem różnicy.
Przepraszam, ale ten przykład wydaje się nie mieć sensu. Pogo to po prostu pogo, jak flamenco jest flamenco a tango tangiem. Jeśli będę się obijać o grupę ludzi bez kontekstu to można by to nazwać pogo technicznym. I znowu nie wiem, co ma do tego pojęcie "chrześcijańskiego pogo", to chyba zmiana tematu.
A czy chrześcijanie powinini tańczyć flamenco i tango? Wszystkie tańce latynoamerykańskie są przesycone cielesnością i zmysłowością. Czyli pożądliwością ciała i pożądliwością oczu. Dobre przykłady podałaś. Teraz wystarczy je przemyśleć.
MM napisał(a):
Cytuj:
Lubię słuchać Third Day. Rozumiem, że ich rock nie jest ideologiczny, tylko techniczny - ale mam poważne wątpliwośći, gdy słyszę pisk nastolatek na ich koncertach, który bynajmniej nie wygląda na oddawanie chwały Jezusowi.
Tylko czy tymi wątpliwościami należy obciążać zespół? Przecież na ich koncerty może przyjść kto chce, nie selekcjonują publiczności. Mogą przychodzić sobie nieodrodzone dziewczyny, które nie wiedzą, komu należy się chwała.
A czy zespół wydał kiedykolwiek jakieś oświadczenie, w którym powiedział, że sobie tego nie życzy? Powiedzieli coś takiego ze sceny? Bo ja trochę słuchałem i nie zauważyłem? Na "Offerings" jest taki kawałek, przyktórym chyba wszystkie dziewczyny były nieodrodzone. Niestety, muzę uznać Twój powyższy argument za naciągany i bezpodstawny.
MM napisał(a):
Poza tym, co to ma do duchowości tej muzyki? Przypuśćmy że komuś głoszę ewangelię i ten ktoś zakocha się zamiast nawrócić. I co, to o mnie źle świadczy? Albo czy głoszę złą ewangelię?
No, nie wiem. Jeśli ta ewangelia nie wzbudziłaby w nim przekonania o grzechu, sprawiedliwości i sądzie, to coś byłoby nie tak. Gdybyś widząc, że człowiek kieruje swoje uczucia nie tam, gdzie trzeba, pozostawiła go w takim stanie, to też coś byłoby nie tak.
MM napisał(a):
Taki zespół jak Casting Crowns też na stronach sklepów muzycznych jest klasyfikowany jako rock. I technicznie jest nim. Ale ani nikt tam się nie lansuje, ani tzw wizerunek czy przesłanie duchowe/emocjonalne nie jest "światowe". Da się.
Wiem, że się da. Tylko trzeba bardzo uważać, żeby nie pomylić cielesności z duchowością i rozróżniać duchowość stojącą za konkretną muzyką - nawet, jeśli na opakowaniu jest napis "chrześcijański".
MM napisał(a):
Więc mam pytanie, co w rocku technicznym ma "duchową spuściznę"- gitara? perkusja? bas? Rytm czy decybele?
"Rock techniczny" jest rockiem. Granica między muzyką duchowo dobrą i duchowo złą jest odbierana duchowo. Muzycznie można odróżnić muzykę dobrą muzycznie od złej muzycznie, a jeśli chodzi o decybele - głośną od cichej. Najlepiej badać swoje własne reakcje na daną muzykę i pytać Boga, co On na to. Muzyka może wprowadzać w różne stany, wzbudzać różne emocje i otwierać na różne wpływy. I tu jest problem.