Już odpowiadam na posty, przepraszam, że tak długo.
Wszyscy wiemy, że od pokoleń młodzież jest zła, zbuntowana, gorsza niż wcześniej itd., współczesne generacje nie są pod tym względem wyjątkiem. Mają tylko więcej możliwości ku temu, by swoje złe cechy uzewnętrzniać, takie jak najnowsze sposoby komunikacji, technologie, formy rozwinięcia społeczeństw, itd.
Wiem po sobie, że jestem osobą trudną we współżyciu, z problemami, jestem częścia trudnej młodzieży, która sprawia kłopoty w szkole, ja pod tym względem nie byłem wyjątkiem. Jeśli chodzi o szkołę, jak ma być inaczej? Jest przymusowa, a wszystko, co przymusowe, rodzi bunt. Szczególnie, że szkoła przypada na okres dzieciństwa a potem rodzącej się dojrzałosci - okres szczególnie skory do buntu, korzystania z życia, ideologizowania świata, wiary w ideały, zmianę rzeczywistości, itd. niemniej, nie zazdroszczę nauczycielom, to raczej niewdzięczny zawód - nie chciałbym być jednym z nich, biorąc pod uwagę słabe wynagrodzenie, nie odpowiadające ilości obowiązków, stresu, presji i odpowiedzialności.
Weźcie jednak pod uwagę, moi drodzy, że ludzie różnia się charakterami. Jedni są słabi psychicznie, inni mocni; niektórzy są bardziej skorzy do przemocy, agresji, chamstwa, poza tym na wszystko wpływają i determinują okoliczności wychowania, rodzina, charakter, aspekty psychologiczne.
Przysłowie "zapomniał wół, jak cielęciem był" doskonale odpowiada sytuacji, w której tzw. dorośli potępiają młodzież i uosabiają ją z najgorszym złem. Niestety, ja mam taki charakter, że lubię utwierdzać stereotypy i się z nich śmiać, udowadniać komuś, że ma rację, raczej z przekory i z wrodzonego sarkazmu. Zwłaszcza, że cierpię na tzw. "weltschmerz"
ani_isza napisał(a):
Jesteś więc przedstawicielem grupy nieodrodzonych czy odstępców Sądząc po Twojej sytuacji rodzinnej, możesz mieć "syndrom DWR" [Dziecko Wierzących Rodziców], więc raczej nie narodziłeś się na nowo, czy tak?
Jeśli tak, to jesteś w stanie śmierci duchowej i Twoje nieprawości oddzielają Cię od JHWH. Potrzebujesz albo narodzić się na nowo, albo się nawrócić do JHWH i dać uleczyć się ze swoich nieprawości. Wiesz o tym?
Nie masz pojęcia, jaka jest moja sytuacja rodzinna; wyciągasz daleko idące wnioski na podstawie kilku postów. Zdaję sobie sprawę z tego, że moje zycie odbiega od ideału, jestem mocno zagubiony, ale staram się to zmienić, na różne sposoby.
DRW - rozwiń, proszę, definicję tego syndromu, może się okaże, że go mam
Cytuj:
ps.: Przyjmowanie Pana Jezusa do serduszka przez dzieci i młodzież, którym nawet czasami jeszcze podpowiada się co maja mówić, albo z sugestią żeby powtarzały, to magiczne praktyki wykonywane przez tych, którzy do tego doprowadzają dzieci i młodzież, wyznanie Jezusa zostaje sprowadzone do zaklęcia z pieczątką: jak wyzna imię to już zbawiony.
Podobna praktyka to norma w kosciołach ewangelicznych. Dzieci w wieku kilku lat "przyjmują Pana Jezusa do swojego serca", ale czy to cokolwiek zmienia? Kiedy dziecko nie jest jeszcze świadome, kim jest Jezus? Rozumiem, że to masz na myśli?
Cytuj:
Podobnie nie jest narodzeniem na nowo rozumowa zgoda na moralne priorytety jakimi żyją rodzice lub środowisko kościelne i utożsamianie się z nimi. "TO" nie zrodzi nas, nie ożywi martwego ducha i nie owocuje w nas nową naturą o charakterze SOLI i ŚWIATŁOŚCI.
Wiem. Ale brak dialogu między młodzieżą wychowującą się w chrzescijanskich rodzinach, zborach z tymi właśnie powoduje, że często przyjmują oni takie pojmowanie sprawy, co doprowadza do tego, że nie widzą później w tym sensu i się gubią, nierzadko odchodzą od kościoła... tak to widzę.
Cytuj:
Z drugiej strony - czy powszechna obecnie ateizacja, wzrost ludzi deklarujących się jako agnostycy czy deiści - czy to też przypadkiem nie jest jakimś swoistym znakiem czasu?
w moim mniemaniu lepsze to, niż poprzednie wieki, gdzie "wierzącymi" byli wszyscy, bo musieli nimi być. A ilu z nich tak naprawdę nimi było? Doceniam wolność, tam, gdzie jej nie ma, prześladują chrześcijan (np. Arabia S., Indie, etc.).
Pozdrawiam i liczę na zrozumienie mojego posta