Wcinaj się jak najwięcej Siostro
Masz dzieci, pracujesz w oświacie i widzisz wpływ wychowawczych oddziaływań na Twoje dzieci. Dla mnie to cenne.
Ja się dzielę szczerze swoimi odczuciami w tym temacie, mam refleksje o jakich parę razy pisałam przy okazji rozważania poglądów "chrześcijan różnych odmian" i dlatego zakładam, że przy obcowaniu bliższym i na tym, edukacyjnym gruncie będzie to samo.
Chyba nie da się uniknąć trochę bardziej emocjonalnego tonu w sprawie osobistej [dotyczącej własnych dzieci], ale mamy takie czasy w Polsce, że jeszcze można mieć alternatywę dla szkolnictwa masowego [w Niemczech jest polityka pruska w tym temacie, podobnie dzieje się w Szwecji, żeby wprowadzić model niemiecki w oświacie].
Nie każdego stać na czesne w prywatnej szkole [gdzie także wpływ, udział i poszanowanie prywatnych poglądów rodzica są dyskusyjne i kupuje się całą filozofię towarzyszącą szkole niepublicznej]. Chyba, że można skorzystać z chętnej postawy Dyrektora [że pozwala na zapisanie dziecka do siebie i określa tylko warunki klasyfikowania go do następnej klasy bez np. ingerencji w narzucanie podręcznika, co miesięczne lub co semestralne testy]. Edukacja Domowa jest najtańsza i nie ma wymagań, żeby rodzic był z wykształcenia nauczycielem. Jak chce i może to na wyższych poziomach może zatrudnić edukatora, albo zebrać się większą grupą na opłacenie nauczyciela - wtedy można myślę pertraktować z takim nauczycielem i stawiać warunki.
Bardziej bała bym się takich osób, które mają w tym względzie jakieś "wyznaniowe tabu", że jak ktoś chce porozmawiać o pewnych sprawach i je ustalić, to już brak mu miłości itp., itd.
Jak oddajemy dzieci do szkoły masowej, to co najwyżej drepczemy od nauczyciela do nauczyciela przy okazji incydentów rażących [czary, joga, topienie marzanny, andrzejki - o ćwiczeniach wizualizacyjnych rodzice nawet nie wiedzą, praktyki okołowielkanocne czy spotkania wigilijne też różnie są odbierane przez rodziców, bo przecież i w domu to bywa]. I jakoś "wszyscy żyją i są zdrowi".
Jk poczytałam o ED, to widzę, że trzeba mieć to bardziej przemyślane i zazwyczaj nie decydują się na to rodzice nieświadomi sytuacji panującej w szkołach masowych, są wśród nich nauczyciele i pedagodzy [wcale nie zgorzkniali, a frustracja wynika raczej ze związanych rąk], więc twierdzenie, że to tylko idealiści robiący dziecku krzywdę jest co najmniej zastanawiająca. Bo główne zarzuty "przeciw" ED to właśnie uniemożliwianie dziecku "socjalizacji i uspołecznienia" w grupie rówieśniczej. Napatrzyłam się na te "uspołecznianie i socjalizację" w praktyce i takiej nie życzyłabym sobie dla dziecka. Jak rodzic sam nie wpoi dziecku wartości dla niego ważnych, jak sam nie żyje tymi wartościami - to nie ma co liczyć na wyręczające wychowawczo dobro państwowych idei czy harcerstwa.
Grupę można dziecku zapewnić, mniej przypadkowo i mniej totalitarnie. Wszystkie moje koleżanki nauczycielki zawsze ze swoimi dziećmi pracowały dodatkowo w domu, poza szkołą masową, żeby treści uporządkować, utrwalić, czasami dopiero wyjaśnić. Robi tak też wielu rodziców nie nauczycieli, których dzieci w szkołach masowych pod kontrolą nauczycieli często tracą czas nie wiadomo na co. A pracować same muszą i tak potem do wieczora, jeśli chcą coś umieć. Podwójna praca, gdzie i tak rodzic jest edukatorem w praktyce...bo system to wymusza.
Mnie zachęca idea ED pomimo trudności i większego wysiłku jaki spoczywa na rodzicach, kosztem niższego standardu życia [jak tylko długo da sie utrzymać z jednej pensji].
Wiecie, że są Dyrektorzy prywatnych szkół, którzy potrafią rozmawiać z rodzicami z innych wyznań i dają im wolność w sprawach światopoglądu, nie pobierają od zapisujących do nich dziecko do ED czesnego i dodatkowo są chętni do oferowania pomocy ze swojej strony na bieżąco w czasie roku szkolnego?
Pomysł na dodatkowe dofinansowanie swoich szkół mają z pracy własnej [szkoła z pokojami noclegowymi dla zielonych szkół, czy zimowisk, szkoleń dla nauczycieli], ze współpracy z gminą, z funduszy europejskich i darowizn.
Większa jest dzisiaj w Polsce szansa dla biblijnie wierzących rodziców jeśli mogą+chcą edukować domowo w takiej formie. Zastanawiam się nad świeckim charakterem tej metody/idei z której można czerpać dla siebie.
Czy myślicie, że jest ona niebiblijna sama w sobie?
Albo na ile szkodliwa dla dziecka?
Czy powszechny obowiązek szkolny jest bardziej biblijny?
_________________
5775
"Ilu więc nas jest doskonałych, tak myślmy. A jeśli o czymś inaczej myślicie, i to wam Bóg objawi. Jednak w tym, do czego doszliśmy postępujmy według jednej miary i to samo myślmy"(Flp 3:15-16 Uwspółcześniona BG, wyd. Wrota Nadziei)
Welcome to Elijahnet!"NA WIEKI JHWH SŁOWO TWOJE TRWALE ZASIADŁO W NIEBIOSACH" [interlinia Ps.119:89]