Owieczka napisał(a):
Niewielką zatem masz wiedzę i dość skromne doświadczenie...
Przepraszam zatem że się wtrącam.
Cytuj:
Powiedzmy, że źródłem depresji jest wieloletnia opieka nad chorym, bliskim członkiem rodziny.
To raczej przyczyna. Źródłem jest zniechęcenie, zranienie, bezradność, brak wsparcia, pokładanie nadziei we własne siły.
Dla mnie taka osoba zasługuje na poklask i noszenie na rękach do końca życia (mowa o osobie która się opiekuje i poświęca swoje życie). Jeszcze większy poklask otrzymałaby za wytrwanie i stwierdzenie:
"Dobry bój bojowałem, biegu dokonałem, wiarę zachowałem"
"Lecz moim szczęściem być blisko Boga. Pokładam w Panu, w Bogu nadzieję moją"
"Wszystko mogę w tym, który mnie wzmacnia, w Chrystusie"Scarlett Lloyd napisał(a):
Żeby Cię Bóg nie pokarał za nabijanie się z cudzego nieszczęścia bracie
Nie zrozumiałaś mnie...chciałem przez to pokazać, to o czym pisałaś, że dużo ludzi zwykłą chandrę nazywa depresją.
W sumie ze wszystkim się zgadzam o czym piszesz, teraz Ty powinnaś przeanalizować to, co pisałem i równiez zgodzić się ze mną
(proszę nie komentuj tego
)
Cytuj:
Depresja przede wszystkim to stan który się utrzymuje przynajmniej miesiąc z tego co pamiętam i który polega na zupełnej zmianie postrzegania rzeczywistości. Grunt się nagle usuwa spod nóg, cel życia umyka (ten na "teraz", nawet jeśli mamy w perspektywie Niebo). Często nie można jeść, spać. Czasem się śpi non stop. Czasem się cały czas płacze, kiedy indziej znów nic do człowieka nie dociera. Najczęściej nie przejawia się nawet złości czy złego humoru, nie narzeka się do nikogo, bo nie ma na to siły i wstyd, bo ma się świadomość, że nie dzieje się nic, coby dawało powody do tego żeby "robić taką tragedię".
Przyznaj, że nie będąc lekarzem rozpoznasz objawy wielu chorób. Nie trzeba być fachowcem- wystarczą doświadczenia (na tym polega nauka, czy to w szkole, czy w życiu) Wg. Twojej definicji miałem depresję ponad 4 lata (mnie jednak apetyt zazwyczaj dopisywał i przytyłem 30kg). Przez ten czas byłem bezużyteczny dla rodziny. Zamknięty w pokoju słuchałem muzyki (oczywiście tej dołującej) i oglądałem filmy dla zabicia czasu. Dodam, że byłem już człowiekiem narodzonym na nowo. Mój stan wpłynął negatywnie na moją córeczkę, która zaczęła się jąkać. Oczywiście jak alkoholik nie przyznawałem się do mojej choroby. Myśli samobójcze, chęć pozostawienia rodziny i nienawiść nawet do Boga. Skąd to się wzięło? Dlaczego zachorowałem? Zyłem w grzechu. Dałem nabrać się na kłamstwa złego i poddałem się, ale Bóg jest wierny i skruszył mnie. Zastanawiałem się potem długo nad ta sytuacją, bo zobaczyłem, ze wielu moich znajomych ma podobne problemy (wszyscy wierzący). Owszem, nie jestem fachowcem, ekspertem, ale to nie znaczy, że nie jestem w stanie znaleźć źródła choroby. A źródłem tym jest grzech.
Lecz każdy bywa kuszony przez własne pożądliwości, które go pociągają i nęcą; potem, gdy pożądliwość pocznie, rodzi grzech, a gdy grzech dojrzeje, rodzi śmierć.Jak. 1, 14-15Wcześniej Jakub mówi o próbach jakie przechodzimy a które nas kształtują. Nasze ciało jest podatne na wszelkie działania zewnętrzne spowodowane pogodą, wydarzeniami czy innym człowiekiem. To jest swego rodzaju próba, którą Bóg dopuszcza aby nas wzmocnić. Jeśli się poddajemy i upadamy dopuszczamy do naszego życia grzech, który rodzi np depresję. Nie widzę innego powodu poprzez który pojawia się ta choroba psychiczna.