www.ulicaprosta.net

Forum przy Ulicy Prostej
Teraz jest Wt cze 17, 2025 11:38 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 130 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5 ... 9  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: Śr gru 08, 2010 3:09 pm 
Cytuj:
a jednak wychowywac trzeba, jest to obowiazkiem rodzicow, a wiec jak wychowac, jesli nie po chrzescijansku jesli rodzice sa wierzacy? Muzulmanie po muzulmansku, Buddysci po buddyjsku. Nie wychowuja tylko ludzie nieodpowiedzialni, uciekajacy przed odpowiedzialnoscia, nie kochajacy swoich dzieci.

:roll: Agnieszko... Ale ja nigdzie nie napisałam, że nie należy wychowywać dzieci, tylko że nie można dziecka tak wychować żeby się stało chrześcijaninem, bo to nie wychowanie tylko zbawienie ratuje człowieka od ognia piekielnego. Niestety "chrześcijańskie wychowanie" często w praktyce jest indoktrynacją wykorzystującą fakt, że dziecko nie rozwinęło jeszcze krytycznego myślenia. Taka indoktrynacja to dla mnie coś obrzydliwego. Wierzący rodzice boją się dać swoim dzieciom przestrzeń do samodzielnego myślenia, dziecko nie ma szans samo dojść do absolutnie niczego, bo rodzic mu już napisał legendę do mapy świata.

Cytuj:
„Niech pozostaną w twym sercu te słowa, które ja ci dziś nakazuję. 7. Wpoisz je twoim synom, będziesz o nich mówił przebywając w domu, w czasie podróży, kładąc się spać i wstając ze snu.(Pwt 6:6-7). Tymoteusz przeciez znal pisma od dziecka dzieki swojej babci i mamie.

Do kogo do było powiedziane i o których słowach? Też mamy opowiadać jak na Bóg wyprowadził z Egiptu? Bo o tym jest zdaje się kawałek wcześniej. Uwierz, że przeżyłam dużo "chrześcijańskiego" stresu i frustracji, właśnie dlatego, że rodzice postanowili we mnie wpajać. Naprawdę można wpajać aż dziecku nosem wyjdzie i będzie miało dość na całe życie. A wtedy z kolei wygodnie jest stwierdzić "że to jego wybór". Co do Tymoteusza, nie wiem czemu zawsze, ale to zawsze jest cytowany, kiedy padnie stwierdzenie, że dzieci nie można dławić chrześcijaństwem - przecież to nie jest o tym. Tymoteusz miał ojca poganina, więc kto mu miał o Bogu mówić? Ci krewni, którzy Go znali.


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Śr gru 08, 2010 3:29 pm 
Scarlett Lloyd napisał(a):
Uwierz, że przeżyłam dużo "chrześcijańskiego" stresu i frustracji, właśnie dlatego, że rodzice postanowili we mnie wpajać.
:D Wierze ! :)

Cytuj:
Naprawdę można wpajać aż dziecku nosem wyjdzie i będzie miało dość na całe życie. A wtedy z kolei wygodnie jest stwierdzić "że to jego wybór".

no ale nie wyszlo Ci nosem, jednak !? Scarlett, wszyscy rodzice popelniaja bledy, sa tez tacy, ktorzy zabraniaja dzieciom isc do zboru, bo sami sa buddystami np., chociaz ich dzieci chca isc, bo uwierzyly, albo tacy , ktorzy pozwalaja na wszystko. :roll: Moje dzieci same chetnie chodza, ale gdyby nie chcialy to namawialabym je, przymuszalabym by szly ze mna, bo co, mialabym je same zostawic w domu, czy na ulicy ?
Zdaje sobie tez sprawe, ze gdy podrosna moga odejsc do Boga, ale mam nadzieje, ze Slowo zasiane w dziecinstwie wyda plon i beda wiedzialy jak wrocic do Boga.


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Śr gru 08, 2010 3:47 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Moje córki modlą się z nami, czytają Pismo- ale trudno mi powiedzieć, kiedy "to" się stało. Bóg jest obecny w naszym domu od ich narodzenia, od kołyski słyszą, kim jest Jezus, od małego uczestniczą we wspólnych modlitwach i rodzinnym czytaniu Słowa...
Przeciwstawiają się w swoim środowisku pewnym rzeczom, zadają całe mnóstwo pytań- i widzę po prostu, że przydałoby im się towarzystwo wierzących nastolatek, bo one przeżywałyby to samo, co one, mogłyby się wzajemnie wspierać. I nie mam tu na myśli "dzieci z chrześcijańskich rodzin wychowywanych po chrześcijańsku", ale prawdziwie wierzących młodych ludzi, nowonarodzonych.
I nie jest tak, że jak już ktoś pokutował i narodził się w Panu, to od razu wszystko wie i nie ulga już żadnym wpływom. Zobacz, co się dzieje z chrześcijanami, którzy przecież rodzą się na nowo, a potem są chorym środowisku chrześcijańskim karmieni bzdurnymi naukami- zaczynają w nie wierzyć! Są pod wpływem presji tego środowiska. Wtedy najzdrowiej jest z takim środowiskiem zerwać. Ale jak mają zerwać ze środowiskiem rówieśniczym moje córki, skoro chodzą do szkoły i uczestniczą w jej życiu? Muszą sobie jakoś radzić. I tu właśnie przydałaby się taka grupa wsparcia. Czyli siostry i bracia, mający podobne problemy, będący w podobnym wieku, dzielący się swoim doświadczeniem etc..

Cytuj:
Przede wszystkim miejcie wytrwałą miłość jedni ku drugim, bo miłość zakrywa wiele grzechów (1P 4,8).


Cieszyłabym się bardzo, gdybym miała komu tę miłość okazywać, Agnieszko...Bo na odległość i wirtualnie mam bardzo ograniczone możliwości..


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Śr gru 08, 2010 3:48 pm 
Cytuj:
no ale nie wyszlo Ci nosem, jednak ? Scarlett, wszyscy rodzice popelniaja bledy, sa tez tacy, ktorzy zabraniaja dzieciom isc do zboru, bo sami sa buddystami chociaz ich dzieci chca, bo uwierzyly. Moje dzieci same chetnie chodza, ale gdyby nie chcialy to namawialabym je, przymuszalabym by szly ze mna, bo co, mialabym je same zostawic w domu, czy na ulicy ?
Zdaje sobie tez sprawe, ze gdy podrosna moga odejsc do Boga, ale mam nadzieje, ze Slowo zasiane w dziecinstwie wyda plon i beda wiedzialy jak wrocic do Boga.

Trochę wyszło, trochę nie - mówię Ci, że nie było tak najgorzej akurat w moim przypadku. Ja wiem, że wszyscy rodzice popełniają błędy, nawet najlepsi - jak moi i nie mam żalów czy pretensji, ale jeśli można takiego błędu nie popełnić to ja wolę ostrzec innych. Ojej ale czemu przymuszałabyś? Chciałabyś zaszczepić dzieci na ewangelię? To jest najlepszy sposób. Tak, myślę, że miałabyś ja zostawić w domu na te 2 godziny, czemu nie? Trzeba wiedzieć jak siać żeby miało szansę wydać plon - dla każdej rośliny istnieją reguły hodowli: widziałaś taką, która by wydała owoc niezależnie od tego jak się o nią dba? :wink:


Ostatnio edytowano Śr gru 08, 2010 4:45 pm przez Scarlett Lloyd, łącznie edytowano 1 raz

Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Śr gru 08, 2010 4:26 pm 
Cytuj:
Cieszyłabym się bardzo, gdybym miała komu tę miłość okazywać, Agnieszko...Bo na odległość i wirtualnie mam bardzo ograniczone możliwości..


To okazuj ja swojej rodzinie, w szkole, i nam tutaj. :) A zborow idealnych nie ma, ale jest wybor za to. :)


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Śr gru 08, 2010 4:34 pm 
Owieczka napisał(a):
Moje córki modlą się z nami, czytają Pismo- ale trudno mi powiedzieć, kiedy "to" się stało. Bóg jest obecny w naszym domu od ich narodzenia, od kołyski słyszą, kim jest Jezus, od małego uczestniczą we wspólnych modlitwach i rodzinnym czytaniu Słowa...
Przeciwstawiają się w swoim środowisku pewnym rzeczom, zadają całe mnóstwo pytań

Owieczko kochana, niestety z Twojego opisu wynika, że Twoje dzieci nie są nawrócone. Nawrócenie nie jest coś takiego, że "trudno powiedzieć kiedy się stało", taka decyzja i zmiany jakie pociąga nie przechodzą niezauważalnie. Poza tym, to jest własnie to o czym pisałam - Bóg jest od zawsze, słyszą od kołyski, słuchają, modlą się - uwierz mi, to wszystko można robić będąc nienawróconym człowiekiem. Ja też robiłam to wszystko i też się przeciwstawiałam twardo różnym rzeczom, a byłam poganką z pogan. Bogiem nie da się "przesiąknąć" w domu.

Cytuj:
i widzę po prostu, że przydałoby im się towarzystwo wierzących nastolatek, bo one przeżywałyby to samo, co one, mogłyby się wzajemnie wspierać. I nie mam tu na myśli "dzieci z chrześcijańskich rodzin wychowywanych po chrześcijańsku", ale prawdziwie wierzących młodych ludzi, nowonarodzonych.

Myślę, że żeby tak się rzeczywiście mogło stać najpierw powinny się nawrócić.
Cytuj:
I nie jest tak, że jak już ktoś pokutował i narodził się w Panu, to od razu wszystko wie i nie ulga już żadnym wpływom. Zobacz, co się dzieje z chrześcijanami, którzy przecież rodzą się na nowo, a potem są chorym środowisku chrześcijańskim karmieni bzdurnymi naukami- zaczynają w nie wierzyć! Są pod wpływem presji tego środowiska. Wtedy najzdrowiej jest z takim środowiskiem zerwać. Ale jak mają zerwać ze środowiskiem rówieśniczym moje córki, skoro chodzą do szkoły i uczestniczą w jej życiu? Muszą sobie jakoś radzić. I tu właśnie przydałaby się taka grupa wsparcia. Czyli siostry i bracia, mający podobne problemy, będący w podobnym wieku, dzielący się swoim doświadczeniem etc..

Jestem chodzącym dowodem na to, że można nie być pod żadną presją i wpływem bez "grupy wsparcia", ponieważ to Jezus jest tym, który nas chroni i trzyma mocno, jeśli do niego przylgniemy, nie kościół.

Nie proszę, abyś ich wziął ze świata, lecz abyś ich zachował od złego. [Jan. 17:15]
Abyś ich zachował - to Bóg zachowuje.

I oczywiście, masz rację, człowiek się czuje fatalnie bez braci, gdyby czuł się świetnie i twierdził, że nie czuje potrzeby przyjaźnić się z wierzącymi ludźmi to chyba by coś było nie tak. Poza tym, uwierz mi, Twoje córki nie są jedynymi które obracają się w swoim środowisku - każdy człowiek gdzieś funkcjonuje, ja też, i moi rówieśnicy wcale nie są bardziej wierzący od innych - a dokładniej 90% określa się jako ateiści/agnostycy. To czy człowiek przesiąka światem zależy moim zdaniem od tego, czy świat go pociąga. I nie mówię o pojedynczych pokusach. Albo się czegoś nie chce zrobić bo to jest złe i się tym brzydzi, albo by się chciało tylko się wie że to jest złe. Także to, że sie zaczyna wierzyć w fałszywe nauki to skutek tego, że ludzie nie są uczeni samodzielności duchowej. Przychodzą na nabożeństwo czekając, aż ich ktoś nakarmi jak niemowlaczki, i jak niemowlaczki nie mają specjalnych zastrzeżeń co do składu mleka.


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Śr gru 08, 2010 5:21 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Hm...myślę, że się mylisz. Moje córki nie lgną do świata. Same podjęły decyzję o niechodzeniu na dyskoteki, gorszy ich zachowanie rówieśników, za to świetnie się odnajdują pośród ludzi wierzących( poznały kiedyś taką grupę wierzących młodych ludzi- wierzących naprawdę). Kiedy pytam moją starszą, kiedy coś się zmieniło w jej życiu, wspomina jedną noc, kiedy się razem modliłyśmy, miała wtedy może z 10 lat. Ostatnio sama sobie kupiła Pismo i je czyta. Nikt jej do tego nie namawiał. Młodsza ma 11 lat i prosi mnie, żebym się z nią modliła- sama, bez ciągania jej i proszenia " a teraz się modlimy". Ale jest jeszcze dzieckiem i na wiele rzeczy patrzy po dziecięcemu. Natomiast w rozmowie ze starszymi wiele razy zadziwiała trafnością odpowiedzi na pytania związane z wiarą, z Bogiem. Ale gdybyś ją zapytała "kiedy się narodziłaś na nowo" nie wiem, czy będzie umiała odpowiedzieć "23 kwietnia 2001 r." :roll: Kiedy jednak zapytasz ją, czy mieszka w niej Duch Święty, bez wahania odpowiada "tak". Czemu? Nie wiem, ja jej tego nie uczyłam.

Można być narodzonym na nowo, ale wskutek przebywania w pewnym środowisku nasiąknąć jego zwyczajami, zletnieć w wierze, zaniedbać się...nie musi tak być, ale może tak być. Myślę, że sam fakt zrodzenia z Ducha wcale nas przed tym nie chroni. Musimy się pilnować. I uważam, że takim nastolatkom jest trudniej, z racji niedojrzałości, konieczności przebywania w takim a nie innym środowisku. Dorosły człowiek niby jest w jakimś środowisku, ale wcale nie wchodzi w takie interakcje jak młody człowiek. Zachowuje dystans i poprawność polityczną, nie integruje się z grupą pracowniczą, idzie do swego domu, do swoich spraw, pracę traktuje zupełnie inaczej, niż młodzież szkołę...Poza tym- ja się mogę obyć bez życia towarzyskiego chociażby( bo trudno o takie z ludźmi ze świata), choć i mi nie jest łatwo, ale młodemu człowiekowi znieść taką samotność jest o wiele trudniej...


Ale wracając do temu: wyciągam wniosek z postów: osiągnięcie jedności na drodze organizowania "jednego kościoła w jednym mieście" uważacie za niemożliwe do osiągnięcia. Zatem- co można zrobić w obliczu zastanej sytuacj, kiedy przyjeżdżasz do miasta, w którym są trzy skłócone ze sobą zbory?
a) dołączasz do jednego z nich, takiego, który ci bardziej odpowiada pod względem formy pobożności, nauki, organizacji
b) zostajesz sam w domu i modlisz się o cud
c) chodzisz do wszystkich trzech, raz tu, raz tu: jako gość
d) pielgrzymujesz do czwartej społeczności, poza miastem
e) zaprzyjaźniasz się z wybraną rodziną i tworzysz domowy kościół...?

Sorry, że ja tak "praktycznie"...


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Śr gru 08, 2010 8:29 pm 
Tak długo, jak długo ktoś nie podejmie świadomej decyzji, że pójdzie za Jezusem, nie ma nawrócenia. Człowiek może lubić zborową atmosferę, znać właściwe odpowiedzi na pytania, dokonywać dobrych wyborów, postępować moralnie, może nawet twierdzić, że ma Ducha Świętego - samo twierdzenie nie czyni człowieka zbawionym. Trzeba siąść, obliczyć koszty, podjąć decyzję: idę i nie wracam. Nigdzie nie stwierdziłam, że Twoja córka lgnie do świata. Sama ciągle piszesz o ludziach, którzy są podatni na wpływy, jakby nie mogli nic poradzić, nie mieli żadnej kontroli nad tym. No więc ja z kolei twierdzę, że jeśli świat ma na człowieka taki przemożny wpływ, że nie może się oprzeć, to znaczy że jest w człowieku coś, co odpowiada na ten wpływ po prostu. To jest kwestia tego, co się lubi. Posłużę się metaforą, że to jest trochę jak z oprowadzaniem po fabryce czekoladek: jak ktoś lubi słodycze, to nie będzie się mógł oprzeć, a jak ktoś się nimi brzydzi, to ich nie tknie.
Nie musisz mi tłumaczyć, jak to jest być młodym człowiekiem, który czuje się samotny, ponieważ wszyscy dookoła mają oględnie mówiąc inny światopogląd i system wartości.


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Śr gru 08, 2010 8:53 pm 
Owieczka napisał(a):
Ale wracając do temu: wyciągam wniosek z postów: osiągnięcie jedności na drodze organizowania "jednego kościoła w jednym mieście" uważacie za niemożliwe do osiągnięcia. Zatem- co można zrobić w obliczu zastanej sytuacj, kiedy przyjeżdżasz do miasta, w którym są trzy skłócone ze sobą zbory?

Powiedzmy, że jest to znana mi z autopsji sytuacja. Pozwól, że rozważę opcje po kolei (to jest mój punkt widzenia).
Cytuj:
a) dołączasz do jednego z nich, takiego, który ci bardziej odpowiada pod względem formy pobożności, nauki, organizacji

Nie. Nie dlatego, że kręcę nosem na najmniej-zły zbór ze wszystkich i wybrzydzam. Po pierwsze szukam braci, a oni nie zależą od "statutowych" form pobożności, nauki i organizacji, więc to żadne tutaj kryterium. Chyba, że myślę o zborze jak o kole zainteresowań albo innym klubie - to wtedy sprawdzam "parametry", udogodnienia i wybieram najlepszy "produkt" dostosowany do moich indywidualnych potrzeb.
Cytuj:
b) zostajesz sam w domu i modlisz się o cud

To jest zawsze dobry pomysł. Jeśli nie ma braci, z którymi można by się zobaczyć, to tylko to zostaje. Bywa strasznie i nie do zniesienia, ale Bóg czyni naprawdę cuda, gdy taka Jego wola, potrafi wygrzebać brata spod ziemi prawie, żebyśmy mogli się zapoznać.
Cytuj:
c) chodzisz do wszystkich trzech, raz tu, raz tu: jako gość

Pytanie: po co? Czego w sumie szukam? Tzw. pastwiska? Braci? Żadnej z tych rzeczy to mi nie da. Bezcelowe, a na dłuższą metę duchowo męczące, w najgorszym razie rozgoryczające.
Cytuj:
d) pielgrzymujesz do czwartej społeczności, poza miastem

Czy jest to rozwiązanie? Skończy się to gościnnymi występami w tym zborze, będą mnie kojarzyli, ale nikt nie nawiąże ze mną kontaktu, bo to "ten dojeżdżający co czasem bywa". Zamaskowana samotność jak ukryta pułapka.
Cytuj:
e) zaprzyjaźniasz się z wybraną rodziną i tworzysz domowy kościół...?

Jeśli to rodzina z któregoś ze zborów, to po pierwsze przyjaźń na dłuższą metę będzie niemożliwa, po drugie męcząca - będziemy szli po rozchodzących się drogach. Może to być dobre w tym sensie, że można natknąć się na kogoś sensownego i to może być wsparcie, ale chyba jednak jest to mało prawdopodobne.
Jeśli z kolei to niezależna wierząca rodzina i chce się tworzyć kościół domowy, to można popłynąć. Zamiast po prostu być ze sobą, przyjaźnić się, rozmawiać, modlić się razem, czytać Biblię, nastawimy się na tworzenie czegoś, co w końcu stanie się atrapą naszej relacji. Tak więc, jeśli opcja brzmiałaby "zaprzyjaźniasz się z wierzącą rodziną" - to jak najbardziej :)

Cytuj:
Sorry, że ja tak "praktycznie"...

Nie ma co uduchawiać praktycznych spraw.


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Śr gru 08, 2010 9:12 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Cytuj:
Jeśli to rodzina z któregoś ze zborów, to po pierwsze przyjaźń na dłuższą metę będzie niemożliwa, po drugie męcząca - będziemy szli po rozchodzących się drogach. Może to być dobre w tym sensie, że można natknąć się na kogoś sensownego i to może być wsparcie, ale chyba jednak jest to mało prawdopodobne.

To smutne. Ale to prawda, co piszesz. Tak właśnie jest...
Czyli- nie ma sensu podejmować jakichkolwiek działań w celu zjednoczenia chrześcijan z owego miasta pozostających w różnych zborach i opcja optymalna to "modlić się w domu o cud"...Hm...Modlę się o cud jakoś tak od 10 lat. Pytanie: ile czasu można czekać na cud?


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Śr gru 08, 2010 9:28 pm 
:(
Niestety nie da się zjednoczyć chrześcijan inaczej niż w Chrystusie [Ef. 1; Kol. 1:18, 2:10] - nie chodzi mi o to, że inaczej niż duchowo/abstrakcyjnie, tylko o to, że inaczej niż w oparciu o jeden fundament. A innego niż Ten założyć nie można.
Nie wiem ile można się modlić o cud - Abraham się modlił i otrzymał (choć sam nie wytrzymał), choć późno. Każdy z nas ma swoją drogę z Bogiem, swoją pustynię na której Egipt z nas wyłazi i gdzie pewne rzeczy muszą paść trupem na piachu. Trudno już uwierzyć, że Bóg chce coś zrobić z nami, tymczasem On ciągle realizuje swoje plany w stosunku do nas w miłości. Czasami okazuje się, że kiedy myśleliśmy, że On nic nie robił, zrobił dużo - zwłaszcza z nami samymi. Wierzę, że dla nikogo nie zaplanował samotności, o czym na różne sposoby się przekonuję. Dla Ciebie też nie.


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Śr gru 08, 2010 9:42 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Jedności nie ma. Kościół rozbity na jakieś dziwaczne zbory z jeszcze dziwaczniejszymi naukami. Używamy tych samych pojęć
( chrzest w Duchu, dary Ducha, uświęcenie, nowe narodzenie)- a każdy co innego przez to rozumie. Nie wiem czasem, kto brat, a kto nie. Strach się odezwać. A zdecydowana większość ma gdzieś całe to nauczanie...chrześcijaństwo pojmując jako okazję do wspólnego pogrillowania i wypicia kawi/herbatki w "miłej" atmosferze. Często też spotykam się z taką postawą "lepiej nie krytykować"- czyli nic nie mówić, nie mówić o przekonaniach, o tym, jak jest, przemilczeć...żeby "nie psuć atmosfery". Szczerość i mówienie prawdy to całkowicie deficytowy towar. Można za to zresztą nieźle oberwać. Jedność w Duchu? W jakim "duchu"...? Jak można być w "jednym duchu" mając na myśli tak różne cele. Dla jednych celem staje się budowanie kościoła, dla innych osiągnięcie doskonałości, która pozwoli na otrzymanie Ducha Świętego, dla jeszcze innych uświęcenie, które zagwarantuje otrzymanie zbawienia, są tacy, dla których celem jest utrzymanie owej "miłej atmosfery" dalej zwanej "miłością".
Co właściwie powinno być celem chrześcijanina żyjącego w tym ciele na tej ziemi? Bo ciut się pogubiłam. Co ma być celem dla mnie, żyjącej w odosobieniu? Jest napisane, że kto porzucił wszystko dla Jezusa, zyskuje wiele sióstr i braci. Czy ta obietnica już nie jest aktualna?

DLACZEGO nie jesteśmy w jedności?


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Śr gru 08, 2010 10:29 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Owieczka napisał(a):
Jest napisane, że kto porzucił wszystko dla Jezusa, zyskuje wiele sióstr i braci. Czy ta obietnica już nie jest aktualna?

Jest aktualna. Ale przeczytaj jeszcze raz, czego ona dotyczy.

Owieczka napisał(a):
DLACZEGO nie jesteśmy w jedności?

Może dlatego, że pojęcie jedności zostało przedefiniowane i teraz szuka się jedności organizacyjnej zamiast duchowej. Stąd się biorą wszystkie zabiegi ekumeniczne i inne rodzaje działań, które miałyby jakoś zbudować coś, co jest przecież dane od Boga wszystkim odrodzonym. My mamy tylko zachowywać jedność w spójni pokoju - ale to należy robić "z wszelką pokorą i łagodnością, z cierpliwością, znosząc jedni drugich w miłości" [Ef. 4:2-3]. Ludzka cielesność stara się to wszystko omijać, bo to by oznaczało... zaparcie się siebie samego.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Śr gru 08, 2010 11:07 pm 
Owieczka napisał(a):
Co właściwie powinno być celem chrześcijanina żyjącego w tym ciele na tej ziemi? Bo ciut się pogubiłam. Co ma być celem dla mnie, żyjącej w odosobieniu?

Już nie wiem jak to przeformułować.
Chrystus, Owieczko. Nie żyjesz dla siebie, nie żyjesz dla braci, dla męża, dla córek, dla zboru. Żyjesz dla Niego, dla Jego wywyższenia, dla Jego chwały - sama czy wśród ludzi, w szczęściu czy nieszczęściu, jeśli żyjemy, dla Pana żyjemy, jeśli umieramy, dla Pana umieramy [Rz. 14:8]. Nic Cię nie wspomoże, nic Cię nie odświeży, nic nie da Ci mocy, nie podtrzyma, na wszystkim się zawiedziesz, ale na Nim nie, dlatego Mu uwierzyłaś. Jeśli On zaczął w Tobie dobre dzieło, ma moc je dokończyć - dobre dzieło. Problem z jednością zaczyna się już w tym punkcie - nie między zborami, nie między grupami, ani osobami, tylko między Tobą a Jezusem. Jeśli tylko On jest dla nas najważniejszy, tylko On najcenniejszy, to nie ma takiej siły, która odciągnęłaby nas od wspólnego przynoszenia Mu chwały, niewolniczej i pełnej czci służby wobec Niego i wszystkiego, co On czyni. Nie mam projektów zjednoczenia, planu naprawy poglądów. Sam muszę siąść do Pisma i poddać się Panu, od którego wszystko pochodzi i dla którego wszystko istnieje - im więcej Jego we mnie, tym bardziej mogę być jedno z braćmi. Nie ma innej drogi - jedność jest w Jezusie Chrystusie, dlatego musimy się znaleźć w Nim. I przez to znowu On będzie wywyższony.

Sama wiesz ile w ostatnich latach zobaczyłaś, zrozumiałaś, jak zmieniało się Twoje myślenie. Uwierz, że Bóg kontynuuje ten proces - módl się, bo może właśnie zmiany w Twoim myśleniu są potrzebne i to wszystko zależy od tego. Nigdy nie wiemy, do czego Bóg nas przygotowuje (poza tym, że dla samego siebie) i zawsze jest dobrze modlić się o przemianę myślenia, żeby było zgodne z Jego myśleniem. Ludziom całe lata zajmuje dojść do tego, że organizacja kościelna jakakolwiek nie spełnia swojej funkcji - są takie zmiany w myśleniu, które naprawdę wymagają bardzo dużo czasu, ale im bardziej jesteśmy otwarci na zmianę myślenia i na to, że Bóg może myśleć inaczej, tym lepiej dla nas (i tym szybciej).


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Cz gru 09, 2010 9:48 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Elendil napisał(a):
Nie ma innej drogi - jedność jest w Jezusie Chrystusie, dlatego musimy się znaleźć w Nim. I przez to znowu On będzie wywyższony.

Coś mi się na ten temat przypomniało:

"I On ustanowił jednych apostołami, drugich prorokami, innych ewangelistami, a innych pasterzami i nauczycielami, aby przygotować świętych do dzieła posługiwania, do budowania ciała Chrystusowego, aż dojdziemy wszyscy do jedności wiary i poznania Syna Bożego, do męskiej doskonałości, i dorośniemy do wymiarów pełni Chrystusowej, abyśmy już nie byli dziećmi, miotanymi i unoszonymi lada wiatrem nauki przez oszustwo ludzkie i przez podstęp, prowadzący na bezdroża błędu, lecz abyśmy, będąc szczerymi w miłości, wzrastali pod każdym względem w niego, który jest Głową, w Chrystusa, z którego całe ciało spojone i związane przez wszystkie wzajemnie się zasilające stawy, według zgodnego z przeznaczeniem działania każdego poszczególnego członka, rośnie i buduje siebie samo w miłości" [Ef. 4:11-16]

Wzrastanie w Niego, który jest Głową, powoduje lepsze poznanie Słowa, stabilność w wierze i jest źródłem wzrostu. Nie wzrastanie w Ciało, tylko wzrastanie w Niego.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 130 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5 ... 9  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 6 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL