Cytuj:
Co do "przesłodzonych trendów", to możesz to nazwać w ten sposób, to nie zmieni faktu, że to właśnie jest istotą Świąt. To nie poganie przekręcają ich sens - to my to robimy, oni za to obchodzą Święta zgodnie z tym czym one są
Dlaczego "przekręcamy" sens świąt? Nie bardzo rozumiem. Święta to nie jest jakiś "produkt" który jest z definicji tym czym jest i jeśli ktoś je obchodzi, to musi je obchodzić koniecznie w tym samym duchu. Jeśli wierzący ludzie postanawiają uczcić narodziny Jezusa, poczytać Słowo i sprawić dzieciom prezenty pod choinką- ale nie koncentrują się na tym i nie to stanowi esencję świąt( ani jedzenie)- to święta w takim wydaniu nie są tym samym "produktem" co święta obchodzone przez pogan w chrześcijańskim płaszczyku.
I nie chodzi o bronienie świąt- mogę ich nie obchodzić( jeśli to robimy, to tylko dla dzieci- uważamy, że szkoda z powodu nieobchodzenia tych świąt byłaby wyższa niż kiedy dla jakiejś ideologii byśmy im tych świąt zabraniali), ale sprzeciwiam się nadawaniu duchowego znaczenia nie-obchodzeniu świąt. To znaczy- nie godzę się na takie postawienie sprawy, gdzie wszystkich wierzących strojących choinkę i zasiadających do wigilijnej wieczerze hurtem określa się jako nieduchowych, niewiernych Słowu, bluźniących Mu itp..
Cytuj:
Tylko dlatego że to współcześnie są święta spokoju, rodziny, to święta Świąt. Zapytaj kogo chcesz, "o co chodzi w Świętach?" a usłyszysz o rodzinie, o dawaniu, o tym, żeby być razem bla bla bla... Dlaczego nie zrobisz tego samego np. ze Świętem Zmarłych - też w centrum może być Chrystus i Słowo Boże, we wszystkim może być, jeśli się uprzemy.
Jakoś nie przeszkadza mi, że to są rodzinne święta. Jeśli chodzi o ludzi niewierzących, to może i dobrze, że choć raz w roku dzieci mają okazję pobyć trochę z własnymi rodzicami? Jestem nauczycielką i widzę, jak wygląda to "życie rodzinne". Więc jeśli takie święta choć w części przypadków przysłużą się temu, żeby rodzina spędziła czas razem lepiąc pierogi i śpiewając kolędy, czy sprawiając dzieciom radość prezentami, to...co w tym złego? Wiem, że w przypadku ludzi żyjących z daleka od Boga te święte nie mają wymiaru duchowego ani też nie ma dla nich większego znaczenia, kim był Jezus.Ale co złego jest w tym, że w jakimś kraju w Europie jest jeszcze taka rodzinna tradycja? ( a jest coraz gorzej). I dlaczego to ma stanowić argument do tego, że wierzący nie powinni w tych świętach uczestniczyć?
Święto zmarłych ...? No, w tym święcie z całą pewnością nie da się umieścić Chrystusa w centrum
Cytuj:
To co ma źródła w czym innym, niż Pismo, zawsze przemoże chrześcijańskie wdzianka, jakie próbuje się na to nałożyć. Nie uważam, żeby obchodzenie świąt, strojenie choinki było jakimś bałwochwalstwem czy pogaństwem, a zatem - grzechem. Dla mnie to po prostu łudzenie siebie i niewierzących - siebie, bo jesteśmy przekonani, że nadaliśmy świętom chrześcijański sens i wszystko jest w porządku, podczas gdy tak naprawdę toniemy w morzu świąteczności niewierzących; niewierzących, ponieważ myślą, że w gruncie rzeczy jesteśmy tacy sami, obchodzimy te same święta, jesteśmy w tym samym miejscu przed Bogiem - stajemy się bezpieczni, swojscy.
Oj, nie. Święta( te wolne dni) mogą wyglądać zupełnie inaczej u wierzących. Jest głęboka świadomość tego, co się wydarzyło w Betlejem i jakie to miało konsekwencje dla nas. Jest postawa dziękczynienia. Jest modlitwa z głębi serc. Jest przeżywanie Słowa. Jest w końcu dzielenie się chlebem i winem- czyli wieczerza, a której wierzący będący jednego Ducha mogą uczestniczyć. Nie piszę tu o odwiedzinach u rodzin( czasem i tak bywa i wtedy, żeby rodziny nie gorszyć przecież większość z nas uczestniczy w tej tradycji, czasem wykorzystując okazję do mówienia o Chrystusie- choć i to czasem nie), ale o spotkaniu tylko chrześcijan, którzy wspominają narodzenie Pańskie. Nie mogę zobaczyć w tym nic złego...ani nie czuję, żebym uczestniczyła w czasie tak obchodzonych świąt w tym, co opisałeś. Mogę się mylić, ale no...nie widzę tego.
No i...przecież jesteśmy tacy sami, jak i wszyscy ludzie. Wcale nie jesteśmy lepsi. Przyjęliśmy łaskę, ale jeśli damy ludziom dookoła nas zrozumienia "my świąt nie obchodzimy, bo nie jesteśmy tacy sami", to będzie to naprawdę dla nich jakimś świadectwem?
Cytuj:
Święta są chrześcijańskie, tzn. chrześcijanie je obchodzą, ale nie są biblijne, tzn. brak im biblijnej motywacji. Dla mnie - co zobaczyłem dobitnie w tym roku - to też czas największego bluźnienia Bogu w roku.
Bluźnienia? Możesz dać przykłady?
Mi chodzi jedynie o to:
"Niechaj więc nikt o was nie wydaje sądu co do jedzenia i picia, bądź w sprawie święta, czy nowiu, czy sabatu" (Kol.2,16 BT).
Jeśli ktoś chce uczcić narodziny Jezusa i z tej okazji się pomodlić z rodziną i uroczyściej spędzić wieczór, to nie godzę się wewnętrznie na nazywanie go "niewiernym Słowu"i "światowym". Osądzaniu tak naprawdę.
A tak w ogóle sama się zastanawiam nad taką sprawą: jeśli czemuś brak Biblijnej motywacji( a tu się z Tobą zgodzę)- to czy zdrowiej, lepiej jest to porzucić? Tylko- jeśli nie nazywasz tego grzechem- to na czym polega szkodliwość uczestniczenia w świętowaniu z okazji narodzin Pańskich?