Dopowiem coś, co widzę w tym temacie, tak może bardziej okiem kobiety
Wydaje mi się, że na Stary Testament i na zasady, jakie Bóg w nim wprowadził można spojrzeć jako na "robienie porządku w złu", żeby przygotować obszar do nauki o dobru.
Jeśli można to z czymś porównać (z naszego nauczycielskiego poletka Owieczko
) -pracowałam kiedyś jako wychowawca z małymi ulicznikami bez żadnych zasad, którzy mieli mnie równo w nosie, a dla siebie nawzajem byli niebezpieczni.
Postanowiłam wprowadzić na początek dwie zasady:
1. ustalamy, kto tu rządzi
2. konflikty będą rozwiązywane na zasadach tego, kto rządzi
Na początek oceniając ich możliwości uznałam, że nie ma sensu ich przekonywać że np."to nieładnie używać brzydkich słów". Powiedziałam im
za to: " Bezwzględnie nie wolno bić. Natomiast pozwalam wam sobie nawzajem wymyślać, na zasadach jakie zaraz podam, zapraszam".
Dziwię się, że nikt mnie za to z pracy nie wyrzucił, ale było to bardzo skuteczne. Pilnowałam tylko, żeby odbywało się na zasadzie słowo za słowo, bez użycia rąk, aż im się koncept skończył, zresztą często kończyło się to śmiechem.
Przeklinanie natomiast był to już temat dla bardziej "zaawansowanych"- na to też starałam się wymyślić sposób i coś tam nawet wymyśliłam.
Ale wracając do Boga Izraelitów.
Myślę, że przedstawił się jako święty Bóg Jahwe ludziom całkowicie niemoralnym, unurzanym w złu i powiedział im mniej więcej:
- po pierwsze Ja jestem Bogiem i to jest zasada numer jeden
- jestem Jedyny i wyłączny
- do wszelkiej walki będziecie stawać na Moich zasadach
- jesteście oddzieleni od innych narodów
- wymagam posłuszeństwa
- kto jest ze Mną wygrywa
Myślę, że nowy dla ludzi ST porządek, będący wieloetapowym przygotowaniem do Nowego Przymierza opracował Bóg "ze względu na zatwardziałość serc"(jak to powiedział Jezus w kazaniu na górze) czyli według zasad ich zastanej/skażonej przez grzech moralności. A to i tak zdaje się był ich max. Utrwalany i zapominany w kółko i w kółko.
Miłosierdzie, drugi policzek, błogosławienie krzywdzicieli miał Bóg w zamyśle za kilka(naście) setek lat. Ale do tego potrzebne jest już nowe serce.Serce według Bożego serca, obce ludziom, o których tutaj mówimy. Czyli to w nich jest powód i odpowiedź, nie w Bogu.
Jakoś tak to widzę..