Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm Posty: 8611 Lokalizacja: Kraków
|
To może po kolei. Postaram się najbardziej przystępnie, jak będę umiał. szelka napisał(a): Tu zatem jest punkt, którego nie rozumiem. Jeżeli utrzymanie go [zbawienia] nie zależy od nas - jak możemy je utracić? Napisałem sami z siebie - a to znaczy, że bez położenia ufności w łasce i bez korzystania z mocy Bożej nic nie możemy zrobić. Jednak DECYZJA o tym, czy zaufamy Bogu, skorzystamy z Jego mocy, zawołamy do niego, wyznamy grzech, pierzemy szaty we krwi Baranka należy do nas. Mamy wolna wolę. Mieliśmy ją przed nawróceniem i mamy ją nadal. Wolna wola oznacza zdolność do podejmowania decyzji, a nie moc sprawczą. Moc sprawcza i pomoc w wykonywaniu tych decyzji należy do Boga. Dlatego Paweł pisze, że jako człowiek wewnętrzny ma dobrą wolę, ale nie ma sam w sobie mocy do jej wykonywania: "Wiem tedy, że nie mieszka we mnie, to jest w ciele moim, dobro; mam bowiem zawsze dobrą wolę, ale wykonania tego, co dobre, brak" [Rzym. 7:18]szelka napisał(a): I dwa: na czym polegają "wszelkie starania" i jakie jest ich znaczenie, jeśli nie są równoznaczne z utrzymywaniem zbawienia? Wszelkie starania z naszej strony to jest sprawowanie przez nas zbawienia, które otrzymaliśmy. Piotr wylicza te starania czyli pomnażanie tego, co posiadamy [II Piotra 1:8]. To sługa ma pomnażać talenty i przynieść owoc, mając do dyspozycji wszystko, co jest potrzebne do życia i pobożności. Dlatego jesteśmy odpowiedzialni za to, co przyniesiemy i z naszej strony dokonujemy wszelkich wyborów, do których Duch nas zachęca na drodze uświęcenia: "Dlatego okiełzajcie umysły wasze i trzeźwymi będąc, połóżcie całkowicie nadzieję waszą w łasce, która wam jest dana w objawieniu się Jezusa Chrystusa. Jako dzieci posłuszne nie kierujcie się pożądliwościami, jakie poprzednio wami władały w czasie nieświadomości waszej, lecz za przykładem świętego, który was powołał, sami też bądźcie świętymi we wszelkim postępowaniu waszym, ponieważ napisano: Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty. A jeśli wzywacie jako Ojca tego, który bez względu na osobę sądzi każdego według uczynków jego, żyjcie w bojaźni przez czas pielgrzymowania waszego, wiedząc, że nie rzeczami znikomymi, srebrem albo złotem, zostaliście wykupieni z marnego postępowania waszego, przez ojców wam przekazanego, lecz drogą krwią Chrystusa, jako baranka niewinnego i nieskalanego" [I Piotra 1:13-19]Decyzja o tym, czy będziemy myśleć o sprawach duchowych czy o cielesnych, również należy do nas. Teoria "nic ze mnie" brzmi może duchowo, ale wynika z kompletnego niezrozumienia oczekiwań, jakie Bóg ma wobec nas. To nie jest tak, że jesteśmy tylko bezwolną skorupą, a Bóg Ojciec współpracuje sobie z Duchem Świętym w nas - gdyby tak było, to nie moglibyśmy Ducha ani zasmucać, ani gasić. A możemy i jesteśmy przed tym ostrzegani [Ef. 4:30; I Tes. 5:19]. Ponad 1000 przykazań w samej nauce apostolskiej NT jest skierowanych do nas i to my mamy decydować, czy będziemy im posłuszni i czy pokażemy miłość do Boga poprzez ich przestrzeganie, a dzięki mocy Bożej nie są one uciążliwe [I Jana 5:3]. Jeszcze o decyzji: "Mówię więc: Według Ducha postępujcie, a nie będziecie pobłażali żądzy cielesnej. Gdyż ciało pożąda przeciwko Duchowi, a Duch przeciwko ciału, a te są sobie przeciwne, abyście nie czynili tego, co chcecie. A jeśli Duch was prowadzi, nie jesteście pod zakonem. Jawne zaś są uczynki ciała, mianowicie: wszeteczeństwo, nieczystość, rozpusta, bałwochwalstwo, czary, wrogość, spór, zazdrość, gniew, knowania, waśnie, odszczepieństwo, zabójstwa, pijaństwo, obżarstwo i tym podobne; o tych zapowiadam wam, jak już przedtem zapowiedziałem, że ci, którzy te rzeczy czynią, Królestwa Bożego nie odziedziczą. Owocem zaś Ducha są: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, wstrzemięźliwość. Przeciwko takim nie ma zakonu. A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje wraz z namiętnościami i żądzami. Jeśli według Ducha żyjemy, według Ducha też postępujmy" [Gal. 5:16-25]Do nas należy również decyzja o chodzeniu w światłości o oczyszczaniu naszych szat: "Jeśli mówimy, że z nim społeczność mamy, a chodzimy w ciemności, kłamiemy i nie trzymamy się prawdy. Jeśli zaś chodzimy w światłości, jak On sam jest w światłości, społeczność mamy z sobą, i krew Jezusa Chrystusa, Syna jego, oczyszcza nas od wszelkiego grzechu. Jeśli mówimy, że grzechu nie mamy, sami siebie zwodzimy, i prawdy w nas nie ma. Jeśli wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy i odpuści nam grzechy, i oczyści nas od wszelkiej nieprawości. Jeśli mówimy, że nie zgrzeszyliśmy, kłamcę z niego robimy i nie ma w nas Słowa jego. Dzieci moje, to wam piszę, abyście nie grzeszyli. A jeśliby kto zgrzeszył, mamy orędownika u Ojca, Jezusa Chrystusa, który jest sprawiedliwy. On ci jest ubłaganiem za grzechy nasze, a nie tylko za nasze, lecz i za grzechy całego świata. A z tego wiemy, że go znamy, jeśli przykazania jego zachowujemy" [I Jana 1:6-2:3]szelka napisał(a): Problemem jest (jw) jak w ogóle można wypaść z tej łaski, od której wszystko zależy? Nie wszystko, bo Bóg dał nam wolną wolę i zachęca do korzystania z łaski. Łaska nie jest kluczykiem do nakręcania bezwolnych manekinów, lecz niezasłużonym dobrem czekającym na tych, którzy zechcą z niej korzystać: "Przystąpmy tedy z ufną odwagą do tronu łaski, abyśmy dostąpili miłosierdzia i znaleźli łaskę ku pomocy w stosownej porze" [Hebr. 4:15]szelka napisał(a): SW napisał(a): Gdyby prawdą było to, że w momencie odpadnięcia dowiadujemy się, że nigdy nie byliśmy "przypadnięci", to byłby absurd, a życie zamieniłoby się w koszmar, bo każdy kryzys wiary lub dłuższa walka z grzechem podważałaby autentyczność naszego odrodzenia, mimo wcześniejszych owoców upamiętania. Tu nie rozumiem - dlaczego absurd? Obawiam się, że wielu ludzi tego doświadczy, niezależnie od tematu tej dyskusji. To właśnie ci pozornie nowonarodzeni, którzy przeżyją szok słysząc słowa "nigdy was nie znałem". I biorąc pod uwagę skutek, chyba jest to dla nich bez różnicy, czy byli "przypadnięci" i odpadli, czy nigdy nie byli "przypadnięci". Absurd dlatego, że nie możesz wyjść z pomieszczenia, do którego nigdy nie weszłaś. Jeśli Biblia ostrzega, że można odpaść od Boga [Hebr. 6:4], wypaść z łaski, odłączyć się od Chrystusa [Gal. 5;4], to w samych tych określeniach jest założenie, że się wcześniej było w łączności z Bogiem, że się stało w łasce i że miało się łączność z Chrystusem. Jeśli ktoś może podeptać krew przymierza, przez którą został uświęcony [Hebr. 10:29], to trzeba się nieźle nakombinować, żeby twierdzić coś przeciwnego. Druga sprawa. Pozornie narodzeni na nowo nie wydają owocu Ducha tylko owoc ciała i nie wykonują Słowa, którego słuchają. O takich mówi Pan w Mat. 7:13-25. Nie o tych, którzy kiedyś "podnieśli rękę i zagłosowali na Pana Jezusa". Dlatego po owocach poznajemy, kto do Pana należy i narodził się na nowo, a kto nie. szelka napisał(a): A po drugie - właśnie świadomość nieutracalności zbawienia powinna pomóc w kryzysie wiary, podczas gdy lęk przed jego utraceniem tylko ew. kryzys pogłębić... Fałszywe poczucie bezpieczeństwa, które nie jest oparte na AKTUALNEJ WIĘZI z Jezusem lecz na obietnicy, której On nie złożył, to jest bardzo śliska sprawa. Wmawianie bezbożnikom wydającym owoc ciała, że odziedziczą Królestwo Boże, to jest ułuda i dlatego Paweł pisze do zbawionych ludzi, którzy wyrządzają krzywdę i szkodę własnym braciom: "Nie łudźcie się!" [I Kor. 6:9]. Wyobraź sobie, że jesteś tzw. "nieutracalnikiem" i przeżywasz kryzys wiary albo wpadłaś w sidła grzechu i trwasz w nim od pewnego czasu. Wtedy zamiast się po prostu upamiętać i odnowić relację z Panem [II Tym. 2:24-26; I Jana 1:9] będziesz się zastanawiać, czy aby w ogóle się nawróciłaś, bo przecież "Kto z Boga się narodził, grzechu nie popełnia, gdyż posiew Boży jest w nim, i nie może grzeszyć, gdyż z Boga się narodził" [I Jana 3:9] i jeszcze Cię ktoś dobije innym wersetem wyrwanym z kontekstu: "Kto popełnia grzech, z diabła jest, gdyż diabeł od początku grzeszy" [I Jana 3:8]. Znam osobiście przypadki "nieutracalnych", którzy w chwili takiego kryzysu panicznie się bali, że nigdy się nie narodzili na nowo, że są dziećmi diabła, i że "są wśród nas, ale nie są z nas" [I Jana 2:19]. I znam przypadki ludzi, którzy żyją w grzechu (dobrowolnym, nie widząc w tym żadnego "kryzysu") okłamują sami siebie mówiąc, że grzechu nie mają [I Jana 1:8] tylko dlatego, że gdyby mieli, to by się okazało, że nigdy nie narodzili się na nowo. A przecież kiedyś uwierzyli, więc mają "zbawienie wieczne" i dlatego wmawiają sobie, że oni nie grzeszą, tylko są "oszukiwani przez grzech". Oszukują samych siebie i chodzą w ciemności tylko dlatego, że ktoś kiedyś złożył im obietnicę fałszywego poczucia bezpieczeństwa. szelka napisał(a): Najsłabszym punktem teorii utracalności z kolei wydaje się zaprzeczenie wiecznym skutkom zbawienia i położenie akcentu na postawę człowieka z przesunięciem w czasie (po zbawieniu, a nie przed). Chyba, że cały czas czegoś nie rozumiem... Chyba jednak czegoś nie rozumiesz.  Posłużę się następująca ilustracją w kwestii zbawienia wiecznego: Otrzymałaś w prezencie żelazko z tzw. wieczystą gwarancją. Czyli masz rękojmię producenta, że Twoje żelazko zawsze będzie działać, a jak nie, to zostanie wymienione na nowe. Tak czy owak, masz obietnicę wiecznego działania żelazka. Ale to nie oznacza, że nie możesz pozbyć się tego żelazka. Możesz je oddać do sklepu, albo np. wyrzucić na śmieci. Wieczne skutki zbawienia są dla tych, którzy je posiadają dlatego, że wierzą. Zwróć uwagę na czas teraźniejszy w słynnych wersetach: "(...) jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak musi być wywyższony Syn Człowieczy, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny. Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny. Bo nie posłał Bóg Syna na świat, aby sądził świat, lecz aby świat był przez niego zbawiony. Kto wierzy w niego, nie będzie sądzony; kto zaś nie wierzy, już jest osądzony dlatego, że nie uwierzył w imię jednorodzonego Syna Bożego" [Jan 3:14-18]"Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, kto słucha słowa mego i wierzy temu, który mnie posłał, ma żywot wieczny i nie stanie przed sądem, lecz przeszedł ze śmierci do żywota" [Jan 5:24]"Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, kto wierzy we mnie, ma żywot wieczny" [Jan 6:47]Kto wierzy, ten trwa w przymierzu z Bogiem i "ma żelazko z wieczystą gwarancją". Nicią łączącą nas z Bogiem i zapewniającą "posiadanie żelazka" jest wiara. Dzięki niej weszliśmy w przymierze i dzięki niej jesteśmy przez to przymierze chronieni od sądu gniewu Bożego. Ta wiara ma to do siebie, że rodzi uczynki godne upamiętania. Ale ponieważ mamy wolną wolę, to możemy okazywać Bogu nieposłuszeństwo, wykazywać brak bojaźni Bożej i myśleć o cielesnych sprawach. To osłabia naszą nić i dlatego Pisma ostrzegają nas, żebyśmy jej nie zerwali na własne życzenie trwając w grzechu mimo wszelkich ostrzeżeń Boga. Dziś, jeśli głos Jego usłyszycie, nie zatwardzajcie serc waszych. "Bo jeśli otrzymawszy poznanie prawdy, rozmyślnie grzeszymy, nie ma już dla nas ofiary za grzechy, lecz tylko straszliwe oczekiwanie sądu i żar ognia, który strawi przeciwników. Kto łamie zakon Mojżesza, ponosi śmierć bez miłosierdzia na podstawie zeznania dwóch albo trzech świadków; o ileż sroższej kary, sądzicie, godzien będzie ten, kto Syna Bożego podeptał i zbezcześcił krew przymierza, przez którą został uświęcony, i znieważył Ducha łaski!" [Hebr. 10:26-29]
Ostatnio edytowano Cz sie 25, 2011 2:29 pm przez Smok Wawelski, łącznie edytowano 1 raz
|
|