Twoje porównanie Kościoła z Biblią niestety nie jest doskonałe - zresztą każda analogia ma ograniczenia. Uznanie natchnienia określonych ksiąg Pisma nie oznacza, że w momencie uznania stają się one natchnione. Ale też samo ich natchnienie nie spowodowało, że Kościół od samego początku miał kanon w komplecie. Społeczność wywołanych (nie instytucja czy "duchowieństwo") z czasem uznała i wyłoniła określony komplet ksiąg. Podobnie było z kanonem ST. O ile uznanie natchnienia danej księgi można porównać z uznaniem czyjegoś odrodzenia, to włączenie danej księgi do kanonu ST lub NT i włączenie narodzonego Żyda do Izraela lub każdego odrodzonego człowieka do Kościoła jest powinnością społeczności (nie w sensie instytucjonalnym, tylko powszechnym). W przypadku kanonu trwało to wiele lat i trzeba było stosować określone kryteria, o których mówiliśmy w stosownych wątkach. W przypadku chrztu sprawa jest prostsza. Podobieństw można się doszukiwać, ale nie jest to to samo. Choć pomysł jest interesujący.
Przebudzony75 napisał(a):
Poprzez chrzest wodny ja nie decyduje o wszczepieniu i byciu kogokolwiek w ciele Jezusa, lecz rozpoznaje, czy Bóg tego już dokonał. Jeżeli jestem przekonany, że człowiek ów, ma już Boże namaszczenie, wówczas jestem za tym, aby taką osobę ochrzcić. Nie po to, aby ją przyjąć do Kościoła, lecz dlatego, że Bóg już ją wszczepił w Jezusa, a ja mam się teraz temu podporządkować.
Moim zdaniem cały czas robisz ten sam błąd - wszczepienie w Jezusa utożsamiasz z włączeniem do Kościoła. Czyli utożsamiasz Kościół z Jezusem. Tymczasem Kościół nie jest Jezusem - taka nauka pochodzi od Augustyna i Tomasza z Akwinu, a nie z Biblii. O czym już wspomniałem. Owszem, Kościół rozpoznaje, że dana osoba narodziła się na nowo, jest dzieckiem Bożym i została wszczepiona w Jezusa. Skoro tak, no należy ją ochrzcić, przyjmując do Kościoła. Ten kto otrzymał zbawienie, powinien je teraz sprawować - a środowiskiem do sprawowania zbawienia jest Kościół. Dlatego to Kościół zanurza, a chrzest wodny jest przyjmowany z rąk wierzących. Kościół również wyklucza, jeśli jest taka konieczność na podstawie Słowa. To się nazywa "związywanie i rozwiązywanie" jako prerogatywa dana Kościołowi w sensie wspólnoty (nie duchowieństwa czy organizacji) [Mat. 18:18]. Kościół ma chrzcić [Mat. 28:18-19] i Kościół ma wykluczać [I Kor. 1-13]. Ani włączenie do społeczności wywołanych, ani wykluczenie ze społeczności wywołanych nie decyduje jednak o zbawieniu człowieka. To są dwie odrębne sprawy.
Przebudzony75 napisał(a):
Zatem, czy to ja włączam tą osobę do Kościoła? Nie! Poprzez chrzest wodny dana osoba publicznie deklaruje swoją wiarę w ewangelię, Jezusa i chce tą duchową rzeczywistość okazać poprzez chrzest wodny, który jest kolejnym krokiem w kroczeniu za Jezusem. Krokiem jaki nakazał Jezus. W tym wszystkim, rozumiem, że człowiek, gdy się nawróci nowym jest stworzeniem. Każdy kto jest nowym stworzeniem należy do Jezusa. Ja mam jedynie rozpoznać, czy ktoś rzeczywiście jest tym nowym człowiekiem, a jeśli tak jest to wyrażam swoją aprobatę na chrzest wodny takiej osoby. Każdy nowy człowiek jest dla mnie członkiem Kościoła. I to nowe stworzenie decyduje, o tym, a nie chrzest wodny.
Nowe stworzenie decyduje o zbawieniu i wejściu do Królestwa Bożego. Ale Królestwo Boże to coś więcej niż Kościół. W Królestwie Bożym znajdują się również ludzie nie należący do Kościoła, a w ogólności będą to wszyscy zbawieni wszystkich wieków. Kościół to jest ekklesia - czyli konkretna społeczność ludzi, porównywana do Ciała i Oblubienicy w ramach ilustracji i metafor. Każdy, kto wchodzi do Królestwa Bożego w momencie nowego narodzenia przez słuchanie Słowa z wiarą [Gal. 3:2; Dz.Ap. 2:41-42; 8:36-37;10:47-48] powinien zostać przyłączony do Kościoła czyli społeczności wywołanych poprzez chrzest, którego nie wolno mu odmawiać. Do społeczności ludu Bożego zawsze włączali ludzie, bo taki mieli nakaz - działo się to już od czasów Abrahama. Zanurzenie również było warunkiem wejścia do społeczności oczyszczonych w ST (mykwa), a z tego wziął się chrzest jako warunek wejścia do społeczności wywołanych. O tym mówiliśmy już w tym wątku wielokrotnie.
Przebudzony75 napisał(a):
Mam nadzieję, że w jeszcze jaśniejszy i zrozumiały sposób przedstawiłem swój punkt widzenia.
Ja rozumiem Twój punkt widzenia. Utożsamiasz zbawienie jako moment indywidualnego nowego narodzenia czyli nawiązania osobistej relacji z Bogiem z włączeniem do Kościoła jako momentem nawiązania relacji ze społecznością wywołanych. Twierdzisz, że Kościół jedynie uznaje, że osoba narodzona na nowo stała się przez sam fakt nowego narodzenia członkiem społeczności wywołanych, a następnie chrzci kogoś, kto został członkiem społeczności jeszcze zanim społeczność go poznała, zanim uznała, że jest nowo narodzony i zanim go ochrzczono. To jest sprzeczne z samą definicją Kościoła jako "społeczności wywołanych". Nie można być członkiem społeczności zanim wejdzie się do społeczności.
Twierdzisz dalej, że chrzest jest tylko "publiczną deklaracją wiary i okazaniem duchowej rzeczywistości" - nie wiem, skąd wziąłeś taką definicję chrztu. Mam wrażenie, że raczej z obiegowych opinii krążących w środowiskach kościelnych niż z tekstu Biblii. O ile podczas chrztu następuje publiczne wyznanie wiary, to sam chrzest czyli zanurzenie jest prośbą o dobre sumienie [I Piotra 3:21] oraz zanurzeniem przez Kościół w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego [Mat. 28:18-19]. Chrzest wodny jest również spełnieniem jednego z 7 warunków jedności z pozostałymi członkami Kościoła [Ef. 4:4-7] oraz warunkiem wejścia do społeczności oczyszczonych, co wynika z ciągłości nauczania biblijnego na temat zanurzenia od mykwy w ST do chrztu w NT.
Oczywiście, że Kościół udzielając chrztu rozpoznaje, że zanurzana osoba jest już narodzona na nowo i jest już w Chrystusie - tutaj pełna zgoda. Kościół rozpoznaje, że taka osoba może wejść do społeczności, a następnie zanurza publicznie. Od tego momentu osoba zbawiona jest członkiem społeczności wywołanych. Uważam, że tutaj nie ma żadnego mistycyzmu, bo Kościół to są ludzie. Dlatego będąc w Chrystusie można być poza Kościołem - albo w przypadku, gdy ktoś jeszcze nie został ochrzczony przez Kościół [Mat. 28:18-19], albo w przypadku, gdy został wykluczony przez Kościół [I Kor. 5:1-13]. O zbawieniu decyduje osobista relacja z Jezusem, a nie chrzest. Identyfikacja chrztu ze zbawieniem (czyli bycia w Ciele z byciem w Chrystusie) również jest nauczaniem katolickim, głoszącym, że poza Kościołem nie ma zbawienia.
Nie twierdzę, że echa nauczania Augustyna czy Tomasza z Akwinu, które pobrzmiewają w Twoim sposobie rozumowania, są Twoim świadomym zabiegiem - jestem jak najdalszy od takich wniosków. Uważam jednak, że pewne obiegowe opinie krążące w środowiskach ewangelicznych są pochodną tradycji rzymsko-katolickiej, która przeniknęła do Kościoła.