Wiosna17 napisał(a):
Chodziło głównie o to, że coś może być jednocześnie nakazem i błogosławieństwem. I że nie chodzi o zmuszanie kogoś do rodzenia, tylko o przyjęcie tego faktu, że dzieci to rzeczywiście błogosławieństwo. Tak jak człowiek miłujący bliźniego da więcej lub mniej jałmużny - w zależności od możliwości finansowych, tak człowiek ufający, że dzieci to dobry Boży dar przyjmie je od Niego chętnie, w miarę swoich możliwości np. zdrowotnych.
Człowiek nie jest maszynką "przyjmującą dzieci od Boga" - mamy dar płodności, możliwość rodzenia dzieci i wiemy, że dzieci są błogosławieństwem. Mamy również osobistą relację z Bogiem i możemy odbierać wolę Bożą w stosunku do ilości posiadanych dzieci. Nie mamy nakazu płodzenia jak największej liczby dzieci, a Bóg już w samej naturze dał możliwości antykoncepcji, nie zabraniając jej stosowania w sposób ani naturalny ani sztuczny nawet w tak szczegółowym prawie, jak Mojżeszowe. Osobiście uważam, że stawianie sprawy w ten sposób: "człowiek ufający, że dzieci to dobry Boży dar przyjmie je od Niego chętnie, w miarę swoich możliwości np. zdrowotnych" jest delikatną manipulacją - a ja jestem na manipulacje bardzo uczulony. Manipulacja polega na sugestii, że jedynie możliwości zdrowotne zwalniają człowieka od przyjmowania czyli płodzenia jak największej liczby dzieci - no, bo przecież jeśli człowiek ufa, że dzieci są dobrym darem, będzie chciał przyjąć ich jak najwięcej.
Na takie stawianie sprawy zgody być nie może, bo ono nie jest poparte biblijnym nauczaniem po prostu.
Twierdzenia: "Nie propaguję posiadania jak największej liczby dzieci", a następnie: "człowiek miłujący bliźniego da więcej lub mniej jałmużny - w zależności od możliwości finansowych, tak człowiek ufający, że dzieci to dobry Boży dar przyjmie je od Niego chętnie, w miarę swoich możliwości np. zdrowotnych" - są moim zdaniem wzajemnie sprzeczne i jakoś nieufnie odnoszę się do zapewnienia w pierwszym zdaniu.
Wiosna17 napisał(a):
Mając ten psalm w pamięci napisałam, że według mnie ogólną wolą Bożą dla wierzącego małżeństwa jest to, aby cieszyli się gromadką dzieci. "żona jak owocująca winnica", "dzieci dookoła stołu" - z pewnością to nie jedno lub dwoje... I to przecież nie jest powiedziane do konkretnej osoby, ale ogólnie do wszystkich : "błogosławiony każdy, który boi się Pana".
Cóż, wszystko zależy od wielkości stołu, przy którym się zasiada - więc nie robiłbym z psalmu jakiegoś normatywu pod tytułem "na pewno nie jedno lub dwoje". Bojaźń Pana nie jest proporcjonalna do liczby posiadanych dzieci - tutaj się już zagalopowałaś.
Wiosna17 napisał(a):
Właściwie przez całą Biblię przewija się ta idea, że bezpłodność, bezdzietność jest nieszczęściem i przeciwnie - posiadanie dzieci jest szczęściem i oznaką błogosławieństwa. Trudno spotkać jakąkolwiek wzmiankę przeciwko rodzeniu czy posiadaniu dzieci.
Nie mylmy dwóch różnych kwestii i to podkreślam już drugi albo trzeci raz - posiadanie dzieci jest szczęściem i oznaką błogosławieństwa, ale NIE OZNACZA TO posiadania JAK NAJWIĘKSZEJ LICZBY dzieci. Zwłaszcza, że dzisiaj nie ma potrzeby tworzenia klanów jak w starożytnym Izraelu.
Wiosna17 napisał(a):
SW napisał(a):
Posiadanie dzieci jest błogosławieństwem, i to jest napisane
Cieszę się, że się zgadzamy!

Czy wynikają z tego według Ciebie jakieś praktyczne konsekwencje dla stylu życia wierzących?
Zgadzamy się co to tego, co mówi Słowo Boże. Nie zgadzamy się co do tego, czego ono nie mówi i czego nie byłaś w stanie wykazać, Wiosno. To musimy sobie ustalić, bo widzę z Twojej strony delikatne "parcie na ilość" - mimo, że nie ma co do tego podstaw w Słowie Bożym.
Praktyczne konsekwencje dla stylu życia wierzących wypływające z posiadania dzieci? Myślę, że są liczne. Nie wiem, czy to w ogóle nie jest temat na osobny wątek - byłby ciekawy moim zdaniem. Należy jednak podejść do sprawy w sposób "apostolski", a nie "starotestamentowy" - czyli czytać teksty ST w świetle objawienia NT, które jest pełniejsze, a czasy są nam bliższe. Zdecyduj, czy zechcesz założyć osobny wątek czy kontynuować tutaj. Wtedy rozwiniemy temat.