arielxv napisał(a):
Rozumiem, że opętanie definiujesz jako przejęcie kontroli przez demona nad jakąś osobą, natomiast odróżniasz to od wpływów demonicznych na daną osobę, które może się przejawić w konkretnym grzechu. Rozumiem też, że w tym drugim przypadku wyganianie demonów nie ma sensu, wystarcza pokuta i prośba do Pana Jezusa o moc do odparcia grzechu. Jeśli coś źle zrozumiałem, to sprostuj.
Może tylko jedno małe sprostowanie co do punktu drugiego. Dzięki poznaniu Pana Boska Jego moc obdarowała nas wszystkim, co jest potrzebne do życia i pobożności [II Piotra 1:3], a Ten, który jest w nas, jest mocniejszy od tego, który jest w świecie [I Jana 4:4]. Dlatego z naszej strony powinniśmy w to wierzyć, przychodząc przed tron Jego łaski, aby znaleźć łaskę ku pomocy w stosownej porze [Hebr. 4:15] i nosić pełną zbroję, żeby stawić opór w dniu złym i dokonawszy wszystkiego, ostać się [Ef. 6:12-17].
arielxv napisał(a):
Interesuje mnie dodatkowa kwestia: Ceroński w swoim "kazaniu" wspomina, że był gdzieś w zborze (chyba Starachowice), w którym nie wierzono w opętanie odrodzonych chrześcijan przez demony. Po czym stwierdził, że je z nich powypędzał. Rozumiem więc, że jakieś manifestacje w przypadku tych wierzących (niewierzących w opętanie odrodzonych) były. Jakbyś to skomentował?
Po pierwsze, nie wiadomo, czy rzeczywiście byli odrodzeni i którzy - w zborach jest w tej chwili cała masa nieodrodzonych ludzi, którzy wprawdzie owocu nie wydają, ale ochrzczono ich na podstawie "kto wyzna ustami" albo "podnieście ręce" albo "wyjdźcie do przodu". Niektórzy nawet usługują. Druga sprawa to otwarcie się przez wiarę na wpływ demoniczny - mamy nie dawać diabłu przystępu [Ef. 4:27] - tzw. "manifestacje" mogą być spowodowane różnymi czynnikami: od psychologii tłumu, poprzez sugestię aż do utraty Bożej ochrony na własne życzenie. W tej ostatniej sprawie nie uważam jednak, żeby demony zamieszkiwały w odrodzonym człowieku czy wchodziły w niego - natomiast mogą działać z zewnątrz tak jak siła grawitacji. Znane są przypadki pobić przez niewidzialne istoty, a niektórzy nawet zrobili na tym swego rodzaju "karierę" jak ojciec Pio:
http://www.katolik.pl/diably-ojca-pio,2122,416,cz.htmlarielxv napisał(a):
Ciekawe, że w żadnym liście do Kościoła nikt z apostołów nie zaleca wyganiania demonów z wierzących, jako lekarstwo na problemy z grzechem. Znamienne milczenie...
Oczywiście, ponieważ zalecają coś innego:
"A sługa Pański nie powinien wdawać się w spory, lecz powinien być uprzejmy dla wszystkich, zdolny do nauczania, cierpliwie znoszący przeciwności, napominający z łagodnością krnąbrnych, w nadziei, że Bóg przywiedzie ich kiedyś do upamiętania i do poznania prawdy i że wyzwolą się z sideł diabła, który ich zmusza do pełnienia swojej woli" [II Tym. 2:24-26]Iwonka ma rację, że nadmierne koncentrowanie się na demonach powoduje w konsekwencji stopniowe wchodzenie na śliski teren, bo my powinniśmy patrzeć na Jezusa i to On (a nie demony) powinien zajmować nas przede wszystkim. "Uwalniacze" mogą niestety stać się narzędziami w rękach diabła, choć mają dobre intencje, ale wiadomo, co jest nimi wybrukowane...