Michale, moim zdaniem sam fakt, że za każdym razem, gdy pojawi się krytyka, czujesz się w obowiązku "stanąć w obronie", mówi sam za siebie. Dlatego nie mów, że nie robisz czegoś, co robisz. Przecież zaprzeczasz faktom.
Moim zdaniem książka "Ostateczny triumf" to jest porażka i trochę się dziwię, że ktokolwiek ją publikuje. Oczywiście, każdy może publikować w internecie, co mu się podoba. Nikt nikomu prawa nie odbiera. Ale inni mają prawo się dziwić i też nie należy im tego prawa odbierać.
michalbas napisał(a):
Uważam, że jest jednak pewna różnica w merytorycznym wykazaniem błędu nauczyciela, a atakiem ponad to, co powiedział, a tak było w przypadku wpisów: shaun the sheep i owieczki. To jest dla mnie karygodne.
Widzisz atak tam, gdzie go nie ma. Jeśli traktujesz wypowiedź Owieczki jako "atak", to znaczy, że nawet nie próbujesz być obiektywny. Shaun rzeczywiście się zagalopował z tą herezją. I zostało mu to przeze mnie pokazane. Dlatego nie musisz wszystkich "nas" wrzucać do jednego worka, o czym poniżej.
michalbas napisał(a):
Bo w takim pisaniu "herezja" ja nic Bożego nie znajduje, a raczej mnie Duch Boży dystansuje do was.
No, bracie, jeśli Ciebie Duch Boży dystansuje od nas, to co Ty sugerujesz? Kto to jesteśmy "my"? Czyżbyś nie zauważył, że ja nie podzielam poglądu Shauna w tej kwestii? A przecież "my" (Ulica Prosta) to również ja (Smok Wawelski). Jeśli Ciebie Duch Boży dystansuje ode mnie, to wolałbym, żebyś mi pokazał mój osobisty grzech i mnie napomniał, zamiast się dystansować. Dystansowali się faryzeusze i pewnie też uważali, że dystansuje ich Duch Boży. Lepiej byłoby umieć rozmawiać ze sobą w miłości mimo różnic poglądów. To znacznie lepsze od dystansowania.
michalbas napisał(a):
Co do pewnych przekonań Zac'a potrafię i mówię, że jest w błędzie (np. co do zastąpienia Izraela przez Kościół, choć jak wrzuciłem tu link, nie naucza odrzucenia Izraela i uznaje, że proroctwa dalej wypełniają się literalnie, co do Izraela według ciała). Natomiast, co do innych, do których sam w 100% nie jestem przekonany, albo jestem, ale nie wydaje mi się jakoś bardziej istotne, wolę powiedzieć "nie zgadzam się z nim w 100% w tej sprawie". Myślę, że jest pewien takt w tym, jak odnosimy się do innych osób, szczególnie starszych, nauczycieli Słowa Bożego. Można być 100% poprawnym i 100% daleko od Chrystusa.
Niestety, z całym szacunkiem dla Zaca uwazam, że sam sobie zaprzecza. Twierdzi, że proroctwa wypełniają się literalnie, ale z drugiej strony proroctwa dotyczące Izraela uduchawia i o ile pamiętam, nawet Syjon nazywa Kościołem. Oczywiście, do każdego należy odnosić się kulturalnie i taktownie. Ale nie widzę we wpisie Owieczki niczego, co byłoby nietaktowne. Shaun być może nie widzi różnicy między herezją a błędnym nauczaniem i wystarczyłoby go pouczyć, zamiast przypisywać mu jakieś złe intencje i "dystansować się" od niego.
Czy mógłbyś mi wyjaśnić, na czym polegał "atak" w wykonaniu Owieczki? Bo kompletnie nie rozumiem Twojej reakcji.
michalbas napisał(a):
Ja osobiście nie mam żadnego autorytetu. Przynajmniej nie w waszych oczach i nawet o to nie zabiegam. Na oblubienicy (jak jeden a administratorów, choć pełniący najwięcej pracy) nie promuję swojej osoby. Nigdy nie broniłem bezkrytycznie Zac'a i ni będę tak robił. Ale oczekuję, że ludzie, którzy krytykują go będą to robili rzeczowo, a nie jak w tych wyżej wspomnianych wpisach.
Krytyka była rzeczowa. Na razie jedynym konkretnym zarzutem, który podałeś, jest nieuprawione użycia słowa "herezja" przez Shauna. Cała reszta Twoich wypowiedzi jest reakcją nieproporcjonalną to tego, co zostało napisane w ramach krytyki. Tak nieproporcjonalna, że nasuwa podejrzenie o brak obiektywizmu z Twojej strony.
michalbas napisał(a):
Widzisz shaun the sheep napisał/napisała, że to herezja, a od herezji blisko do heretyka.... Ja np. mam zupełnie inne przekonania na temat rozwodów i powtórnych małżeństw, niż ty (już wałkowaliśmy ten temat). Czy ja mam krzyczeć "herezja!, herezja!"?, a co gorsza "heretyk!, heretyk!". Uważam, ze byłoby to po pierwsze nietaktem, a po drugie naginaniem rzeczywistości. Więc moim zdaniem mówmy np. "nie zgadzam się z takim poglądem....", albo "nie zgadzam się z tym, że 144 tys. to liczba symboliczna...." a wierzę, że będziemy zdecydowanie bardziej Jezusowi w naszym postępowaniu.
Po pierwsze, "od herezji blisko do heretyka" to są Twoje słowa, a nie Shauna. Niepotrzebnie dodajesz coś, czego nie powiedział, żeby wyolbrzymić jego błąd. Po drugie, w kwestii rozwodów i powtórnych małżeństw rozmawiałeś ze mną osobiście, starając się przekonać mnie do swoich racji. Czy w podobny sposób osobiście starałeś się wykazać Zacowi Poonenowi, że robi błąd tam, gdzie się z nim nie zgadzasz? Jeśli nie, to dlaczego? Po trzecie, jeśli chodzi o postępowania Pana Jezusa, to On nie mówił "moim zdaniem mylicie się", ani "uważam osobiście, że jest inaczej", ani "nie zgadzam się z takim poglądem". Jeśli Słowo Boże mówi, że 144 000 to jest 144 000 (słownie: sto czterdzieści cztery tysiące) i nie mówi, że to jest symbol, ale pokazuje, ile osób się składa na tę liczbę, to trzeba nazwać błąd po imieniu. Po czwarte wreszcie, sam Zac Poonen wcale nie mówi "uważam, że", ani "uważam osobiście, że jest inaczej". Nie stosuj innej miary do w stosunku do niego, a innej w stosunku do innych.
michalbas napisał(a):
Smok Wawelski napisał(a):
Ono jest IDENTYCZNYM wybiegiem typu "Jasiu nie garb się!" jaki stosują obrońcy fałszywych proroków i nauczycieli. Zawsze prędzej czy później pada wtedy hasło "zamiast krytykować namaszczonego, lepiej zróbcie coś pożytecznego i budującego". Kiedy czytam takie rzeczy, zapalają mi się lampki ostrzegawcze. Bo to oznacza, że prawda Słowa Bożego zaczyna być przesłaniana autorytetem człowieka.
Myślę, że problem leży znacznie dalej. Wiele jest wiele pustych gadułów, którzy dzięki Internetowi siedzą sobie wygodnie w fotelu i uznali jedną słuszną naukę. Nie mają społeczności w zborze. Nie są zbudowaniem dla innych w życiu codziennym. Jedyne, co potrafią to tylko krytykować. Doczepić się tu i tam. To jest dla mnie ohydą, straszne, przerażające i o tym pisałem.
Niestety, usiłujesz się wykręcić od odpowiedzi. To, co robisz w tym momencie, jest atakiem ad personam na ludzi, których możesz nawet nie znać osobiście. A jeszcze przed chwilą potępiałeś rzekome ataki na Zaca Poonena. Jeśli ktoś ma słuszne wątpliwości w sprawie jakiegoś nauczania i podaje konkretne argumenty, to nie wolno go spławiać, insynuując mu niejasno rzeczy, które nie mają żadnej wartości merytorycznej. I ja uważam, to dopiero jest karygodne.
michalbas napisał(a):
I teraz Ty robisz karygodny wybieg, dopisując szyderczo wstawkę o Festiwalu Nadziei.... no cóż..... Jesteś bardzo inteligentnym człowiekiem i założę się, że doskonale wiesz, że ten wniosek nie był celem tego przesłania. Powinniśmy zatrzymać się na tym, co tak naprawdę powiedział. Mogą być ludzie, którzy trwają w gorszej od nas doktrynie, a wyprzedzić nas do Królestwa Bożego - i z tym się zgodzę. Np. Wesley zapytany o Whitefield'a, na jego pogrzebie (gdzie był konflikt teologiczny między nimi na niwie kalwinizmu), powiedział, że uważa, że Whitefield będzie tak blisko tronu Bożego, że on nawet go zobaczy w niebie (jest to oczywista przenośnia, aby nie było kolejnych niedomówień).
Z przesłania wynika między innymi sugestia, że Franciszek był mężem Bożym, a katolicy (nie "niektórzy katolicy") wejdą do Królestwa Bożego, bo ich serce jest w porządku, choć doktryna nie jest właściwa. Wesley nie był pytany o żadnego katolika, tylko o Whitefielda, więc Twoja analogia jest błędna (nawet, jeśli miałaby byś przenośnią). Natomiast katolik zbawiony to taki, który usłyszał Ewangelię - czyli naukę [doktrynę] sprzeczną z nauką [doktryną] własnego kościoła. Jeśli Zac nie ma pojęcia na temat katolickich świętych, to niepotrzebnie robi z nich przykład wchodzenia do Królestwa Bożego. Ja nie robię żadnego "karygodnego wybiegu" - zauważam tylko prostą rzecz, którą wcześniej zauważyła Owieczka - jeśli liczy się serce, a nie doktryna, a przykładem jest Franciszek, to dlaczego nie pojechać na Festiwal Nadziei? Przecież tam będzie wielu katolików, których Zac daje protestantom za przykład.
Mar. 11:26 nie ma się nijak do modlitwy Franciszka i dlatego Zac nie powołał się w tym momencie na Słowo Boże, tylko na Franciszka.
michalbas napisał(a):
Smok Wawelski napisał(a):
Nie twierdzę, że w tym kazaniu nie ma dobrych i budujących fragmentów. Są. Ale wolałbym coś prostego i zrozumiałego na tyle, że by żadem "rzecznik prasowy" nie musiał mi tłumaczyć, co autor miał na myśli, albo wykazywać, że nie rozumiem całej twórczości autora, albo na moje wątpliwości odpowiadać, żebym się zajął czymś pożytecznym.
Jeżeli "wolałbyś" to chwała Panu Bogu, na youtube jest milion kazań innych mówców. Po co słuchacie Zac'a?
Nie denerwuj się. Prosiłem, żebyś sobie pewne rzeczy przemyślał na spokojnie. Zwróciłem uwagę na pewne sprawy, które moim zdaniem są niepokojące. Jeśli Ci się to nie podoba i nie masz zamiaru sobie tego przemyśleć, to nie musisz. Po prostu okazuje się po przesłuchaniu i przeczytaniu niektórych nauczań, że trzeba ja jakoś wyjątkowo tłumaczyć, żeby jakoś wybrnąć z błędów, które tam są. To jest po prostu dziwne. I tyle.
michalbas napisał(a):
Nie jestem "rzecznikiem prasowym". Nie podoba mi się jednak ton w jakim jest krytykowany. Krytyka powinna dotyczyć konkretnych poglądów, bez wybiegania w kierunku czego nie powiedział (i za pewne nawet nie pomyślał).
Nie ma nietykalnych nauczycieli. Ton może Ci się nie podobać i jeśli słusznie, to trzeba na to zwrócić uwagę. Ale nie można problemów merytorycznych zasłaniać tonem albo atakowaniem krytyków i oskarżaniem ich, że nic nie robią czy są pustymi gadułami. To jest po prostu dziecinne. To mniej więcej tak, jak się mówi w przedszkolu, gdy brakuje argumentów: "A Ty jesteś brzydki!".
michalbas napisał(a):
Jeżeli nie zgadzasz się ze mną, to proszę - pokaż w którym miejscu tego nauczania powiedział, że: "narodzeni z Ducha katolicy czytający Biblię powinni pozostawać w krk". Jeżeli zaraz powiesz, że to tylko tzw. "oczywisty wniosek", to będę musiał Ci przypomnieć, że Jezus powiedział, że
"wszetecznice wyprzedzają was do Królestwa Bożego" (Mat 21:31)
- czy ten wiersz też prowadzi do wniosku, że skoro wszetecznice wyprzedzają faryzeuszy to mogą pozostać wszetecznicami......? A może Jezus potrzebuje "rzecznika prasowego".....

Może w takim razie Ty nim zostaniesz....?
Przede wszystkim ustalmy jedno: Zac Poonen nie jest Panem Jezusem. Dlatego nie można traktować jego nauczania w taki sposób, żeby odwoływać się do całości jego nauczania, żeby je zrozumieć.
Po drugie, nauczania Jezusa był zrozumiałe nawet dla zwykłych ludzi. Wiersz, który wyrwałeś z kontekstu, jest końcówką podobieństwa, które jest całkowicie zrozumiałe:
"Pewien człowiek miał dwóch synów. Przystępując do pierwszego, rzekł: Synu, idź, pracuj dziś w winnicy. A on, odpowiadając, rzekł: Tak jest, panie! Ale nie poszedł. I przystępując do drugiego, powiedział tak samo. A on, odpowiadając, rzekł: Nie chcę, ale potem zastanowił się i poszedł. Który z tych dwóch wypełnił wolę ojcowską? Mówią: Ten drugi. Rzecze im Jezus: Zaprawdę powiadam wam, że celnicy i wszetecznice wyprzedzają was do Królestwa Bożego. Albowiem przyszedł Jan do was ze zwiastowaniem sprawiedliwości, ale nie uwierzyliście mu, natomiast celnicy i wszetecznice uwierzyli mu; a wy, chociaż to widzieliście, nie odczuliście potem skruchy, aby mu uwierzyć." [Mat. 21:28-32]Z podobieństwa jasno wynika, że celnicy i wszetecznice, którzy nie chcieli, ale potem zastanowili się i weszli do Królestwa Bożego, po wejściu wykonują wolę Ojca i pracują w winnicy. Nie potrzeba tutaj żadnego "rzecznika prasowego", który musiałby tłumaczyć, dlaczego Pan Jezus co innego powiedział, a co innego miał na myśli i dlaczego "gdybyście znali całe Jego nauczanie, to wiedzielibyście, o co chodzi w tym podobieństwie".
Po trzecie, nie wolno wplątywać samego Pana Jezusa w obronę niezrozumiałych intencji ludzkiego nauczyciela, który sugeruje coś, co trzeba potem pracowicie odkręcać, żeby miało ręce i nogi.
Nasza wymiana zdań powoduje, że zapala mi się coraz więcej czerwonych lampek. Kto nie chce, nie musi się wcale tym przejmować oczywiście. Mam po prostu niepokojące skojarzenia. Ale nie na tyle, żeby Duch Boży mnie jakoś od Was dystansował.
