Zasadniczo mózg jest najgorzej zbadanym organem ludzkiego ciała, więc trudno jest się jednoznacznie wypowiedzieć (z biologicznego punktu widzenia), czy takie działanie byłoby skuteczne u ludzi wierzących. Z tego, co wiem, to raczej efekty takich działań będą krótkotrwałe, chyba, że dokonano by trwałego zniszczenia określonych neuronów. U ludzi po napadach padaczkowych lub elektrowstrząsach (czyli sztucznie wywołanej serii napadów padaczkowych) poprzedni stan myśli praktycznie zawsze wraca... po jakimś czasie. Tutaj działanie pola magnetycznego będzie miało podobny efekt: "wyłączy" określone myśli na jakiś czas, a po kilku godzinach, dniach lub tygodniach będą one wracać. To i tak krótko, bo naturalne zmiany myślenia i zachowania dokonują się miesiącami i latami (więc wyłączenie neuronów na kilka tygodni nie wpłynie na nie znacząco) - zazwyczaj sami ich nawet nie zauważamy i mówią nam o nich dopiero ludzie, którzy nas długo i dobrze znają.
Zasadniczy problem jest taki, że jak na razie nie poznano dokładnie w jaki sposób mózg zapisuje informacje. Możemy zbadać jakie neurony aktywują się przy myśleniu o konkretnych słowach, przedmiotach, czynnościach, itp. ale nadal nie wiemy dokładnie, jak to się dzieje, że nasz mózg to odczytuje i zapisuje. Do tej pory nie udało się sztucznie wprowadzić do mózgu żadnej myśli. Przy współczesnym stanie wiedzy możliwe jest tylko identyfikowanie i osłabianie lub wzmacnianie neuronów związanych z daną myślą, która już jest w mózgu zapisana. Np. możliwe jest ustalenie miejsca przestępstwa poprzez badanie aktywności mózgu przestępcy, który ogląda zdjęcia miejsc, wśród których jest zdjęcie rzeczywistego miejsca przestępstwa.
Na razie jedynym znanym sposobem trwałej zmiany zachowania człowieka jest trwałe uszkodzenie mózgu. Dzieje się tak nie raz w różnych jego chorobach. Jednak nawet tutaj nie jest to tworzenie nowych myśli, ale odhamowanie innych, już istniejących, które były przez nie blokowane. W dużym uproszczeniu np. ktoś, kto ma nowotwór w obszarze mózgu odpowiedzialnym za kulturalne zachowanie i staje się bardziej wulgarny, gdy wraz w niszczeniem komórek, przepada dotychczasowa aktywność hamująca takie zachowanie.
Dlatego teoretycznie byłoby możliwe zaszkodzenie wierze człowieka poprzez wpływ na jego mózg, gdyby udało się bezpośrednio lub pośrednio nasilić myśli o niewierze lub pożądliwościach, które się już wcześniej w nim znajdowały. Tak czy inaczej byłoby to działanie mało skuteczne, a efekt trudny do przewidzenia. Trzeba pamiętać o tym, że nasz umysł tak jakby "broni się" przed obcymi myślami, więc jeśli ktoś będzie wiedział, że uczestniczy w eksperymencie niszczącym wiarę, to jego efekt będzie znikomy. Tym bardziej, że im bardziej utrwalona jest myśl, tym trudniej się jej pozbyć.
Wracając do eschatologii, wątpię, czy takie biologiczne niszczenie wiary będzie stosowane powszechnie, bo w końcu cały zamieszkały świat ma iść w podziwie za bestią, a jeśli Bóg ich za to karze, to znaczy, że przede wszystkim do nich będzie należała decyzja. Człowiek ze zniszczonymi obszarami mózgu odpowiedzialnymi za myśli o wierze, prawdopodobnie byłby niezdolny do jakiejkolwiek wiary. Dlatego jeśli taka technologia będzie stosowana przeciw ludziom, to raczej nie na szeroką skalę, a co najwyżej do pacyfikowania najbardziej opornych wrogów jedynego słusznego systemu.
Dużo bardziej skuteczne jest ogłupianie ludzi poprzez to, z czym spotykają się na co dzień, bo wszystkie metody manipulacji są najskuteczniejsze, gdy ludzie nie wiedzą, że są manipulowani (a właściwie, to nawet tylko wtedy są skuteczne). Wystarczy obejrzeć najbardziej popularne filmy z ostatnich 5 lat, żeby się przekonać, że antychryst nie będzie potrzebował sztucznych ingerencji w mózg człowieka...
