inka-281 napisał(a):
Krotoszyn jest dość daleko od Gdańska, więc raczej praktyki tamtej społeczności Cię nie dotyczą, więc po co marnować ten krótki czas na ziemi na dyskusje teoretyczne, o czymś co nas praktycznie nie dotyczy?
Człowiek, z którym rozmawiałaś na sobotnim zgromadzeniu był także gościem (jak i Ty), a nie stałym członkiem tej społeczności. Więc proszę nie utożsamiaj poglądów tej osoby z całością społeczności. Jest to też osoba dość niedawno nawrócona, poszukująca... Podobnie jak Ty...
Inko-281, pytam otwarcie, bo to bardzo ważna kwestia:
Czy WSZYSCY stali członkowie waszego sobotniego zgromadzenia przestrzegają przed "praktykami Krotoszyńskimi"? WSZYSCY jednym głosem moglibyście odnieść się do tych kwestii? Czy też ktoś z członków waszego zboru w sobotę (lub na jakimś wcześniejszym spotkaniu) być może nawet na oczach wszystkich bronił "krotoszyńskiej pobożności"? Jeśli tak, to jak wy się do tego odnieśliście / odniesiecie? Tzn. czy WSZYSCY wasi stali członkowie uważają, że ten młody w wierze człowiek, będący u was gościnnie w sobotę, tkwi w zwiedzeniu, z którego powinien zostać wyprowadzony?
Rozumiem, że JEŚLI NIE WSZYSCY, to (w obliczu tego, że oceniasz ten wątek negatywnie jako podsycający "fascynację szukania herezji i wszelakich błędów"):
1.) Dyskusja dla Ewy nie jest teoretyczna, bo "spotkała się z Krotoszynem"
2.) Dyskusja dla Ciebie nie jest teoretyczna, bo - za przeproszeniem - zwiedzenie krotoszyńskie nie boli twojej duszy.
inka-281 napisał(a):
Drodzy współrozmówcy....
Czy naprawdę uważacie, że dla tak młodej w wierze dziewczyny korzystna jest fascynacja szukaniem herezji i wszelakich błędów?? (bardzo podsycana w m.in. w tym wątku)
Czy autorka wątku spotkała się "na żywo" z owym "Krotoszynem"???
Czy takie dyskusje przyczyniają się w jakiś sposób do wzrostu duchowego?
"
Umiłowani! Zabierając się z całą gorliwością do pisania do was o naszym wspólnym zbawieniu, uznałem za konieczne napisać do was i napomnieć was, abyście podjęli walkę o wiarę, która raz na zawsze została przekazana świętym. Wkradli się bowiem pomiędzy was jacyś ludzie, na których od dawna wypisany został ten wyrok potępienia, bezbożni, którzy łaskę Boga naszego obracają w rozpustę i zapierają się naszego jedynego Władcy i Pana, Jezusa Chrystusa." (Judy 3-4)
Nie chcemy, ażeby - parafrazując do sytuacji tego wątku - "
wąż chytrością swoją zwiódł Ewę" (2.Kor.11:3), czy też kogokolwiek innego. Takie dyskusje zatem mają na celu ostrzegać wierzących przed zwodniczą nauką, a nie ustanawiać jakiś nowy rodzaj sportu cechujący się "fascynacją" w łowieniu herezji.
Chciejmy brać przykład z Bożych mężów wiary, którzy zachowali wiarę i do których służby Bóg się przyznał:
"
Dlatego oświadczam przed wami w dniu dzisiejszym, że nie jestem winien niczyjej krwi; nie uchylałem się bowiem od zwiastowania wam całej woli Bożej. Miejcie pieczę o samych siebie i o całą trzodę, wśród której was Duch Święty ustanowił biskupami, abyście paśli zbór Pański nabyty własną jego krwią. Ja wiem, że po odejściu moim wejdą między was wilki drapieżne, nie oszczędzając trzody, nawet spomiędzy was samych powstaną mężowie, mówiący rzeczy przewrotne, aby uczniów pociągnąć za sobą. Przeto czuwajcie, pamiętając, że przez trzy lata we dnie i w nocy nie przestawałem ze łzami napominać każdego z was." (Dz.20:26-31)
Jak myślisz o człowieku, który wypowiedział powyżej zacytowane słowa? Czy takie jego ostrzeżenia przed zwodzicielami, których nawet nazywał po imieniu (1.Tm.1:19-20; 2.Tm.2:16-18), przyczyniły się "w jakiś sposób do wzrostu duchowego" odbiorców?