Jakie tam nowe. 20 lat temu to już słyszałam. A pan Godawa swoje bluźniercze nauki szerzy od lat 90. I to się ciągle pogłębia. Pamiętam konferencję w Koszalinie, wtedy wynajmowali salę kinową, byłam tam. Zaczęło się od drgawek, padaczek, śmiechów i innych ekscesów. Potem poszło jak lawina. Teraz koncentrują się głównie na dobrobycie i liczą bogate samochody na nowym parkingu.
Sorry za ostre słowa, ale to z powodu takich zwodzicieli wielu młodych ludzi, początkowo szczerze szukających Boga, pójdzie w świat i na zatracenie. Wiem, ze każdy "własny ciężar" poniesie, niemniej odczuwam gniew, kiedy myślę o takich ludziach. Nie ma w nich pokory, Bożej bojaźni, a mają się za wielkich nauczycieli. Doprowadzają do podziałów w Kościele, chcą rządzić innymi.
"Nie wiem, jak się zwracać..."- zapytałam pana Godawy.
"Mów mi Pastorze"- padła dumna odpowiedź.
Pani pastor, panie pastorze
W moim byłym zborze, takim bardziej "demonologicznym" kładziono nacisk na "sprawy duchowe" i "opiekę pastora".
Bo to wielki autorytet jest, a ty masz słuchać i nie wolno ci się krytycznie wypowiedzieć, nawet jeśli bzdury gadają. Bo musisz być "pod autorytetem" pastora. Jak nie masz swojego pastora, jesteś człowiekiem niewiarygodnym, "odpadłeś od Boga", "jesteś w najgorszym miejscu". Możesz "pokutować", wtedy powypędzają z ciebie "demony goryczy i buntu", ewentualnie popularnego w tych kręgach demona Izebel. Uzależnią cię od siebie, a ze zboru zrobią szpital dla psychicznie chorych. Wiecznie potrzebujących "wewnętrznego uzdrowienia" i "uwolnienia". Nauczą paranoi- za każdym krzakiem czai się zły, a napisy na bilboardzie to prorocze słowa kierowane wprost do ciebie. Odizolują od ciebie ludzi, wmawiając im, że jesteś "duchowym zagrożeniem".
I tak trzymają w niewoli wielu ludzi.