Rafał napisał(a):
@ppajda
Nie bardzo rozumiem w jakim celu napisałeś, co napisałeś, ale nie dam się sprowokować
, bo to niepotrzebne. Temat o utracalności zbawienia jest chyba w innym wątku...
W wielu tematach na przestrzeni 2000 lat wierzącymi mieli różne zdania. Tutaj też tak jest. Nie pamiętam jednak, żeby prawdziwie wierzący dyskutowali o objawianiach w kwestii "modlitwy opalającej" " czy "złotym pyle" i podobnych głupotach, które głosi i na które wskazuje pan Błaszkiewicz i nie potrafili nazwać czegoś takiego jawną herezją, niezgodną z Pismem. W czym tu jest problem?
Drogi bracie, spokojnie. Nie miałem zamiaru prowokować kogokolwiek, a jeśli już, to tylko do myślenia. Zanim pisałem, przemyślałem to, co piszę, żeby wyraźnie i precyzyjnie sformułować, co mam na myśli. Myślę, że mi się to udało, a Ty nie zrozumiałeś mojej wypowiedzi tak, jak była zamierzona. Przykład utracalności/nieutracalności zbawienia dobrałem celowo po to, żeby ukazać, jak ostra jest twoja definicja słowa "herezja" i z jaką - w moim odczuciu - lekkością tego słowa używasz. Napisałem, że idąc konsekwentnie za twoją definicją ("Jeśli herezjami określimy nauki niezgodne z prawdą, czyli tutaj niezgodne z Pismem Świętym") ja dla "nieutracalnych", a "nieutracalni" dla mnie powinni być heretykami. To jest prosta, obustronna konsekwencja twojej definicji. To był tylko przykład, a nie pretekst do kolejnej wymiany w temacie (nie)utracalności zbawienia. Nigdy nie nazwał bym ludzi w tej kwestii inaczej myślących niż ja
heretykami. Chodziło wyłącznie o zobrazowanie konsekwencji twojej "bojowości". Nie mniej i nie więcej.
Chodzi o kaliber. Jeśli złodziej ukradnie torebkę babci, to nie wymierzymy w niego karabinu maszynowego - kaliber by się definitywnie nie zgadzał. Problem w tym, że słowa też mają swój kaliber. Napisałeś o czterech rzeczach, które nazwałeś herezjami ("
te herezje"). O ile uważam, że F. Błaszkiewicz jest zwodzicielem i zwodzi innych, o tyle nazwanie
tego zespołu zjawisk herezjami jest nieco ostre i nieco mnie zaskoczyło:
Rafał napisał(a):
Przesłuchałem ten fragment. "Modlitwa opalająca"; szukanie wizji rzeczy niebiańskich i zachęcanie do tego; sikanie do kartonu i złoto w "pokoju modlitwy"
Czy to herezje? Słuchałem tego i moje wnioski są takie, że z "modlitwą opalającą" to jest czyta głupota, którą przyjął. Powiedzmy na to zwiedzenie - fałszywa nauka. Herezja? Moim zdaniem za gruby kaliber.
Z kolei jeśli jakiś brat by mi powiedział: "Poszczę sobie na strychu i biorę ze sobą wodę oraz duży pojemnik, do którego siusiam, żeby jak najrzadziej schodzić ze strychu", to bym tego nawet zwiedzeniem nie nazwał. A co dopiero herezją.
Zachęcenie do szukania przeżyć, zamiast do szukania Zbawiciela (Dawcy, a nie daru) jest zwodnicze. Czy to jednak jest herezja? Tak bym tego nie nazwał. Za gruby kaliber słowny jak dla mnie.
Złoto w "pokoju modlitwy" jest dla mnie zdecydowanym zwiedzeniem - przypuszczam, że to demoniczne. Jednak czy zachwycenie się takim czymś zasłyszanym u kogoś jest herezją? Myślę, że nie. Wydaje mi się, że fałszywe nauczanie i zwiedzenie to jedno, ale herezja, to "inna liga". Myślę, że nie zawsze trzeba tak ostro. Te cztery rzeczy są przykładowo nieporównywalne z wyrywaniem całych ksiąg z kanonu Pisma - jak robi niejaki H. Kubik,
podważając wiarę niektórych (2.Tm. 2:18). Zgodzę się, że F. Błaszkiewicz jest zwodzicielem, a może rzeczywiście głosi
jakieś herezje: w inne jego głoszenia się nie wgłębiałem, dlatego o jego innych nauczaniach i o całości jego wierzeń nie rozmawiam teraz - tylko o tych dwudziestu minutach i czterech sprawach wymienionych powyżej. To jest dla mnie tylko wskazówka, że warto tutaj stonować kaliber. Tak to na dzisiaj spostrzegam, także postanowiłem włączyć się w dyskusję.
A poza tym: pokój Tobie!