quezob napisał(a):
ppajda napisał(a):
Ale trzeba się Bogu oddać całkowicie w wierze w niego, wyznać Mu każdy grzech,
Witaj. Nie jestem pewien czy Cię dobrze zrozumiałem ale czy uważasz że człowiek który nie wyznał Bogu
wszystkich grzechów w momencie położenia swojej wiary w Jezusa, nie narodził się na nowo?
Witaj! Dziękuję, że dopytałeś. Czasem źle się wyrażę, a czasem się po prostu pomylę, lub nawet nie mam właściwego poznania Słowa Bożego w jakichś kwestiach. Dlatego zawsze warto konfrontować wszystko z czystą prawdą Słowa Bożego! Ono jedynie jest nieomylne.
A tutaj tak napisałem, ponieważ chodziło mi o następujący związek: Duch Święty przekonuje świat o grzechu, sądzie i sprawiedliwości (Jan 16:8). To Duch Święty zatem prowadzi do pokuty. On wykazuje grzesznikowi, co jest w głębi jego serca, jakie grzechy miłuje i co jest mu ważniejsze od Jezusa, czego umiłowanie przeszkadza w zaufaniu całym sercem Jezusowi. Bywa tak, że człowiek nie chce czegoś w zupełności oddać - choć jest mu to w głębi serca świadome.
Krótkie świadectwo a propos: sam tak miałem przy pierwszym razie, jak Bóg wyraźnie mnie pociągał - a robił to tak intensywnie, że nawet spać nie mogłem przez burzę myśli o Ewangelii. Jednak ta jedna rzecz - wtedy moja dziewczyna, która swoją postawą sugerowała, że wiara w Jezusa przyniesie problemy do naszego związku - ostatecznie sprawiła, że odrzuciłem wyraźne pociągnięcie przez Boga i uciszyłem ten głośny głos w swoim sercu. Cena utracenia dziewczyny była dla mnie zbyt wysoka. Przy piwie z kolegą znalazłem diabelskie ukojenie, gdzie wyjaśnił mi za moim gorliwym przyzwoleniem, że Biblia jest tylko jedną z wielu ksiąg wiary, a wiara w jej Boga tylko jedną wiarą wśród wielu. Moje serce wtedy w negatywnym tego słowa znaczeniu uspokoiło się. Po roku czasu usłyszałem ponownie Ewangelię - dzięki Bogu postanowił On jeszcze raz do mnie mówić - i wtedy było już trudniej przyjść. Wątpliwości były o wiele większe i wszystko wydawało się bardziej pod górkę, niż za pierwszym razem. Ostatecznie oddałem Bogu wszystko i dziękuję mu, że mnie przyjął. Jednak właściwe by było, żeby nie nadwyrężać Bożej cierpliwości i dobroci, która do upamiętania mnie prowadziła (Rzym. 2:4) i za pierwszym razem, kiedy Bóg pociągał, poddać mu się
w zupełności, ilekolwiek to będzie kosztowało - kładąc wszystko, wraz z tym związkiem (dla którego to oznaczałoby koniec) na szali przed Bogiem.
Chodziło tu bardziej o sprawę, której nie byłem gotów poddać Bogu - a którą już wtedy widziałem i która była dla mnie przeszkodą w przyjściu "na całego" do Jezusa -, a nie głównie o grzech (choć życie w wszetecznym związku z tą dziewczyną było zarazem grzechem). Ale co do
świadomości swojego grzechu, to jest podobnie: każdy grzech, którego jesteśmy świadomi, musi zostać wyznany - bez wyjątku. To nie znaczy, że musimy najpierw przez rok czasu zastanawiać się nad tym, czy oby czegoś nie zapomnieliśmy i sporządzić sobie wpierw pisemną listę naszych grzechów, a jak czegoś zapomnieliśmy, to Bóg nie odpowie. O to mi absolutnie nie chodziło. Być może czegoś Bóg nam w momencie nawrócenia jeszcze nie pokazał, a my nie jesteśmy tego świadomi - Bóg zrobi to w swoim czasie. Tak samo z sytuacjami w życiu: znam brata, który po nawróceniu zrozumiał, że musi zerwać ze swoją dziewczyną, bo jest to chodzenie w nierównym jarzmie sprzeczne z Ewangelią. Natomiast chodzi o to, co Bóg pokazuje grzesznikowi, czego on jest w głębi swojego serca świadom -
i to wszystko musi on położyć na szali, czyli być gotowym oddać wszystko i być gotowym wyrzec się tego, jeśli Jezus tego wymaga. Słowo Boże mówi, że dziś jest czas na pokutę i nawrócenie się do Pana. Nie powinniśmy więc zwlekać, a Duch Święty - jak wierzę, zgodnie ze Słowem Bożym - przekonuje grzesznika, co musi wyznać. Natomiast słowa naszego Pana o obliczeniu kosztów wymagają:
wszystko musisz położyć przed Nim i - w tym sensie -
każdy grzech musisz wyznać. A jeśli mimo wyznania Bóg nie odpowiada nowym narodzeniem przez Ducha Świętego, to zakładam, że coś w głębi serca jeszcze drzemie, co nie jest przed Bogiem położone. Wtedy radzę do czytania Ewangelii i proszenia Boga o wskazanie tego, co "nie gra". On jako Lekarz dusz jest w stanie uleczyć - wystawić jedynie słuszną diagnozę, przebaczyć grzech i uratować życie, rodząc do nowego życia z góry.
Jeśli gdzieś niezrozumiale napisałem, lub po prostu się gdzieś mylę, szczerze proszę o sprostowanie na podstawie Bożego Słowa.