Magda1993 napisał(a):
A co jeśli w okolicy nie można znaleźć żadnego zdrowego nauczania? Czy lepiej pozostać bez społeczności czy może dojeżdżać ileś kilometrów dalej gdzie jest zdrowa nauka chociażby raz na jakiś czas?
Moim zdaniem (może ktoś coś mądrzejszego napisze):
To sprawy, które są dość indywidualne: czy dojeżdżać, czy (już) wyjść z chorej społeczności, w jakich aspektach nauka nie jest zdrowa, na ile przywództwo danej społeczności jest nią zainfekowane itd. Myślę, że warto choć raz na jakiś czas dojeżdżać dalej, jeśli nie ma innych możliwości. W danej sytuacji potrzeba szukania Pana w modlitwie i Słowie Bożym i osobistego prowadzenia Ducha Świętego. Dobrze, jeśli ma się kogoś zdrowego i doświadczonego w wierze, kto zna osobę szukającą społeczności i sytuację na miejscu i mógłby doradzić.
Generalnie ideałem jest społeczność ludzi mieszkających na tyle blisko siebie, żeby móc pielęgnować braterskie relacje, widzieć nawzajem swoje życie, móc się praktycznie wesprzeć. Jeśli jest choć garstka takich szczerych (i zdeterminowanych do uczniostwa, regularnego spotykania się, dbania o relacje) wierzących na miejscu, to są to warunki, w których można dobrze funkcjonować i wzrastać duchowo. Nie jest konieczny budynek przeznaczony "na cele sakralne", tabliczka na budynku definiująca przynależność do denominacji i tym podobne (to nawet przeszkadza często w istocie sprawy, ale to temat na osobny wątek). Ważne jest jednak, żeby ta choć garstka ludzi była szczera i wierna, bo w przeciwnym wypadku się to szybko rozsypie (jeśli nie trzyma razem tabliczka na budynku i niedzielna tradycja, to tym, co spaja razem, są wyłącznie relacje budowane w zaufaniu do Pana - jeśli ich nie ma, grupa się duchowo i organizacyjnie sypie). Tak przynajmniej wynika z moich obserwacji.
Niektórzy (nawet poza czasem koronawirusowym) funkcjonują choć częściowo przez internet, dołączając się na odległość i pielęgnując kontakt w ten sposób. Dla mnie osobiście na dziś dzień sobie tego nie potrafię wyobrazić, ale dzięki Bogu za choć takie możliwości kontaktu.
Magda1993 napisał(a):
Czy osoby które akceptują moc języka,pozytywne wyznawanie albo z drugiej strony to że chrzest zbawia. Czy z takimi osobami należy zerwać społeczność ? (Mówię o pojedynczych osobach ). Sama jestem dopiero 2 lata w wierze ale naprawdę współczuję tym osobom, które się rodzą na nowo i szukają zdrowej nauki bo jest tyle zwiedzeń wszędzie dookoła,że dla młodej osoby w wierze nie sposób się czasem połapać.
Na podstawie jednego charakteryzującego kogoś zdania trudno moim zdaniem określić, czy właściwa jest społeczność z nim (rozumiem, że chodzi o pielęgnowanie kontaktu, bo piszesz o pojedynczych osobach). Przykładowo spotkałem osoby, które akceptują moc języka i pozytywne wyznawanie, bo są nieutwierdzone we wierze i nienauczone budowania swojej wiary w oparciu o Słowo Boże. Są jednak napominalne, dają ze sobą rozmawiać, zastanawiają się, nie są utwierdzone w tych poglądach. Z taką osobą bym osobiście nie zrywał kontaktu, a wręcz odwrotnie: zachęcałbym ją do zbliżenia się do Pana w jego Słowie (Judy 22-23). Moim zdaniem wypada do tego podejść indywidualnie i z rozwagą. Jednak najpóźniej, gdy mowa o osobie, która siedzi z przekonania w Ruchu Wiary i jest nienapominalna, trzeba uważać. Jeśli osoba wierząca mająca z nią kontakt jest niedługo wierząca, nieutwierdzona i nie ma wsparcia przez społeczność z innymi zdrowymi wierzącymi, a zarazem czuje, że kontakt z osobą tkwiącą w Ruchu Wiary duchowo źle na nią wpływa, warto zerwać społeczność i modlić się, co dalej.