Ciekawie piszecie. Postaram się odnieść po kolei do trzech ostatnich postów.
Adam napisał(a):
1. Nie było kielicha, tylko malutkie kielonki.Wychylenie takiego wygadało komicznie.
2. Nie było wina, tylko sok.
3. Nie było chleba, tylko jakiś wafel.
ad. 1. Jeśli chodzi o "kielonki", to są one zaprzeczeniem wspólnotowości Wieczerzy. Równie dobrze możnaby było dać każdemu po malutkiej bułeczce "fornetti" (wtedy rzeczywiście "każdy sobie rzepkę skrobie").
ad. 2. Wino powinno być winem (bardziej cz mniej rozcieńczonym) - wszak Jezus po Wieczerzy powiedział, że nie będzie już spożywał z uczniami
z tego owocu winorośli, aż do nadejścia Królestwa Bożego [Mat. 26:29]. Jakie wina będą serwowane w Królestwie Bożym patrz Iz. 25:6.
ad. 3. Chleb powinien być przaśny, bo to symbolizuje przaśność Kościoła [I Kor. 5:7-8]. Może być maca, tak jak podczas żydowskiego sederu - to nie gra żadnej roli. Chodzi o to, żeby był jeden przaśny chleb i jeden kielich (podczas sederu - kielich odkupienia). Trzeba pamiętać, że Wieczerza Pańska wyrasta z sederu (wieczerzy paschalnej) i tam ma swoje korzenie.
Ketura napisał(a):
no nie chę i nie chciałabym tutaj w sprawie wieczerzy i nie tylko w tej sprawie nauczać i muszę powiedzieć, że czuje się bardzo niezręcznie w tej chwili isytuacji , ale mogę się i potrafię Wam przydać jako zródło cennych info no i nie tylko i nie tylko.
Keturko, czekaliśmy wszyscy, aż to załapiesz! Brawo i dzięki za te słowa.
Ketura napisał(a):
Wógóle przyrównuje się ciało Mesjasza do niego samego, czyli do Meszijah , bo główą to On jest a my cżłonkami . I ważne jest aby to całe ciało było przaśne, abyśmy obchodzili te przaśniki nie w starym kwasie złóści lecz w nowym i mieli udział w odkupieniu Jego krwią.
W kontekście słów Pawłowych: "Usuńcie stary kwas, abyście się stali nowym zaczynem, ponieważ jesteście przaśni; albowiem na naszą [Paschę] jako baranek został ofiarowany Chrystus. Obchodźmy więc święto nie w starym kwasie ani w kwasie złości i przewrotności, lecz w przaśnikach szczerości i prawdy" należałoby powiedziać kilka rzeczy:
1. W oryginale jest "Pascha" a nie "Wielkanoc". Niestety, tłumaczenia NT zostały skutecznie "odżydzone" (sorry, Keturko) przez system antysemickiego myślenia w Kościele, które pojawiło się oficjalnie w IV wieku, a potem było rozwijane. Dlatego my, poganie w ciele, zatraciliśmy kompletnie ciągłość (również pojęciową), jaka występuje między narodem izraelskim jako "kahal" (wspólnota wywołanych) a Ciałem Mesjasza/Chrystusa jako "ekklesia" (wspólnota wywołanych). I to jest problem rzeczywisty, a nie wydumany.
2. Święto przaśników trwa siedem dni i przez siedem dni należy jeść przaśniki. Nakaz ten był typem, który wypełnia się w Królestwie Bożym na dwa sposoby: Mamy być przaśni, czyli przez całe życie (siedem to liczba pełni) mamy unikać kwasu, jakim jest grzech. Paweł pisze do pogan "obchodźmy więc święto" - jaki święto? Wielkanocy jeszcze wtedy nie było, a w oryginale jest... Pascha. A więc jedna sprawa to
stała przaśność Kościoła a druga, to
obchodzenie święta. Pascha była obchodzona przez uczniów Jezusa 14 dnia Nisan i dopiero odgórne zarządzenie cesarza Konstantyna, będące elementem antysemickiej polityki, zmieniło ten stan rzeczy (choć próby ze strony biskupa Rzymu Wiktora były już wcześniej, ale nieudane). To pod rozwagę.
3. Wieczerza rzeczywiście jest elementem sederu (wieczerzy paschalnej). Słowa "To czyńcie na moją pamiątkę" odnoszą się jednak do spożycia chleba i wina, a nie do całej wieczerzy paschalnej. Nie oznacza to jednak, że należy od paschy się całkowicie odcinać. Tutaj trzeba zachować zdrową równowagę. Keturko, byłbym wdzięczny za "cenne info ze źródła" na temat sederu i jego związków z Wieczerzą, albo samego sederu - czyli jak wyglądała wieczerza spożywana przez Jeszuę/Jezusa i Jego uczniów?
K. napisał(a):
Rozumiem to w ten sposób: Tak jak człowiek nie może żyć bez pokarmu i napoju, tak też nie mógłby żyć gdyby Zbawiciel nie złożył własnego ciała i krwi „jako okup” za niego. Zatem zgromadzony jako symbol całego Kościoła zbór, spożywający uświęcony chleb i wino, wyraża wielką prawdę o przywileju korzystania Kościoła z tej ofiary, tj. z oddanego na śmierć ku naszemu zbawieniu ciała i krwi Jezusa Chrystusa. Skoro ofiarowane za nas ciało i krew Zbawiciela umożliwia nam życie wieczne, a nie cząstkowe, to siłą rzeczy zaspokaja naszą potrzebę życia w stu procentach. Jeśli więc Wieczerza ma ów fakt upamiętniać, wyrażać, „zwiastować”, jak pisze apostoł, to powinna wyrażać to w sposób dokładny, pełny, a nie fragmentaryczny, tzn. chrześcijanin powinien swój głód i swe pragnienie uświęconym chlebem i winem zaspokoić całkowicie, tak jak w stu procentach zaspokaja swój „głód” i „pragnienie” ciałem i krwią Jezusa Chrystusa, dzięki czemu ma życie wieczne. I taki właśnie sposób spożywania Wieczerzy widzę w powyższym fragmencie listu Pawła – błąd Koryntian polegał na rozbijaniu tej symboliki przez lekceważenie faktu kluczowego: wspólnota miała być kompletna, a nie szczątkowa. Przecież wyrażana miała być myśl o zbawieniu przez Chrystusowe ciało i krew całego Kościoła, a nie tylko jego części. Ci więc, którym spieszno było do jedzenia i picia bez oglądania się na innych – grzeszyli. Miłość jest fundamentem Prawa Bożego, a oni uderzali w miłość braterską. Uderzali też w symbolikę, która miała być święta. We współczesnych zborach ta symbolika jest okrojona, czemu bardzo się dziwię i z czym nie mogę się pogodzić. Miała być „zwiastująca” Wieczerza – jest jej namiastka.
Zgadzam się. Wieczerza Pańska jako element powtarzalny z kielichem i chlebem była częścią większej wieczerzy (nazywano ją agapą) przy wspólnym stole z zachowaniem wspólnoty, o czym niektórzy Koryntianie zapominali. Obecnie (często z przyczyn "technicznych") Wieczerza coraz bardziej przypomina (zewnętrznie) udzielanie sakramentu (kolejka do spożycia chleba i wina, starsi rozdający chleb i wino, brak wspólnoty stołu). Rzeczywiście, w większości kościołów mamy obecnie namiastkę tego, co działo się na początku. Przyczyny są najczęściej dwie:
1. Problemy natury technicznej. Trudno zmieścić kilkadziesiąt osób przy jednym stole (jeszcze trudniej kilkaset czy kilka tysięcy). Kościoły po prostu stają się zbyt duże, żeby taka wspólnota stołu mogła rzeczywiście zaistnieć.
2. Brak zrozumienia istoty Wieczerzy Pańskiej jako przejawu wspólnoty i jej głębszej symboliki: Jesteśmy jednym Ciałem (jeden chleb) jednego Jezusa, który wylał za nas swoją krew, i z którym jesteśmy w Przymierzu (kielich przymierza). Podczas sederu łamie się środkowy kawałek z trzech kawałków macy (afikomen - Ketura wyjaśni), co też daje do myślenia. Nie jest to zwykła kolacja i choć nie następuje żadne "przeistoczenie" chleba czy wina, to jednak "Kielich błogosławieństwa, który błogosławimy, (...) jest społecznością krwi Chrystusowej (...). Chleb, który łamiemy, (...) jest społecznością ciała Chrystusowego. Ponieważ jest jeden chleb, my, ilu nas jest, stanowimy jedno ciało, wszyscy bowiem jesteśmy uczestnikami jednego chleba" [I Kor. 11:16]
"
Społeczność ciała Chrystusowego" i "
społeczność krwi Chrystusowej" to w oryginale "koinonia". Koinonia nie jest tożsamością (dlatego chleb nie jest rzeczywistym ciałem Chrystusa, ani wino Jego krwią) lecz wspólnotą ścisłej i bliskiej zależności, w którą się wstępuje. W grece z czasów Nowego Testamentu koinonią było na przykład małżeństwo. W sensie religijnym była to relacja z bóstwem. Autorzy NT użyli tego wyrazu, by przybliżyć czytelnikom pojęcie wspólnoty z Bogiem opartej na przymierzu małżeńskim (czego Grecy nie rozumieli, bo w ich mitologii czegoś takiego nie było - dlatego nie mieli stosownych wyrazów opisujących taką zależność). Przymierze z JHWH było czymś znanym tylko we wspólnocie "kahal" czyli w Izraelu.
"Koinonein" to znaczy "mieć w czymś udział [Hebr. 2:14]", "dzielić z kimś życie", "uczestniczyć w czyichś doświadczeniach życiowych" [I Piotra 4:13], "uczestniczyć w działaniu" [I Tes. 5:22], "uczestniczyć w boskiej naturze" [II Piotra 1:4] - to wszystko zawiera się w pojęciu "społeczności" [koinonia] zarówno wzajemnej w Ciele Chrystusowym jak i indywidualnej z samym Chrystusem, który związał się przymierzem z każdym z nas. Wieczerza Pańska jest wyrazem tego wszystkiego. Nie jest żadnym tajemniczym misterium z pośrednictwem kapłanów, nie jest zwykłą kolacją spożywaną "na cześć" lub "na pamiątkę". To, czym jest naprawdę, wiedzą ci, którzy gromadząc się w imieniu Pana i pełnej świadomości "koinonii" z Nim i ze sobą nawzajem odbierają Jego błogosławieństwo, gdy jest pośród nich tak jak obiecał:
"Albowiem gdzie są dwaj lub trzej zgromadzeni w imię moje, tam jestem pośród nich" [Mat. 18:20]
No i jeszcze jedno:
"Albowiem, ilekroć ten chleb jecie, a z kielicha tego pijecie, śmierć Pańską zwiastujecie, aż przyjdzie" [I Kor. 11:26]
Każda wieczerza jest jakby "przedłużeniem tamtego stołu" aż do momentu, gdy Pan powróci i znowu stół nam zastawi, a my będziemy spożywać razem z nim w uwielbionych ciałach mając wspólnotę stołu z samym Bogiem już na zawsze. Dlatego każda Wieczerza jest również wyrazem oczekiwania:
"Nasza zaś ojczyzna jest w niebie, skąd też Zbawiciela oczekujemy, Pana Jezusa Chrystusa, który przemieni znikome ciało nasze w postać, podobną do uwielbionego ciała swego, tą mocą, którą też wszystko poddać sobie może" [Flp. 3:20-21].