No to pora na odpowiedź Adama.
Stachysie,to co napisałem nie wynika jedynie z mojego zrozumienia pewnych wersetów(choć i to wystarczy)ale też z wielu,wielu kontaktów z ludźmi w podobnej jak twoja sytuacji.
A to,że moje małżeństwo jest całe nie jest żadną dyskwalifikacją do udzielania porad tym,których związki się rozpadły.
Przegadałem i przemodliłem dziesiątki godzin z braćmi i siostarmi w takich dramatach.
Były to bardzo trudne rozmowy.Najpierw trzeba było pokazać takiej rozbitej osobie kim jest w Chrystusie,i że życie w samotności może być radosne i wolne od cierpienia z tego powodu.A nawet jeśli cierpienie się pojawi to jednocześnie z nim przychodzi i pocieszenie.Większość z nich po tych rozmowach pozostała wierna pierwszemu małżonkowi,pomimo jego zdrad i nowych związków.Wyszli z goryczy i wahania.Stoją twardo na Słowie i są przydatni w kościele.
A bywało już i tak,że mieli konkretne plany z drugą osobą(wierzącą oczywiście-jakże by inaczej).Teraz wszyscy dziękują nam,że poświęciliśmy im wiele godzin,by im to wszystko wyjaśniać i układać w głowach.Nie piszę tych słów dlatego,by sobie chwałę przypisać,ale by zwrócić uwagę na to,że ludzie ci się jednak odnaleźli i są szczęśliwi,skoro potrafią zrozumieć przed czym zostali uchronieni.
Tylko jedna osoba zawarła nowy związek.Teraz udaje,że jest szczęśliwa.
Podstawowym błędem osób przyzwalających na zawarcie małżeństwa po raz drugi jest nadinterpretacja Mat.19,9 i 1Kor.7,15:
''...Ktokolwiek by odprawił żonę swoją,z wyjątkiem przyczyny wszeteczeństwa,i poślubił inną,cudzołoży,a kto by odprawioną poślubił,cudzołoży.''
''A jeśli poganin chce się rozwieść,niechże się rozwiedzie; w takich przypadkach brat czy siostra nie są niewolniczo związani...''
Pierwszy werset daje przyzwolenie na odprawienie żony z powodu jej wszeteczeństwa.Czym to się różni od cudzołóstwa,było już sporo pisane,więc nie będę się powtarzał.
Ja rozumię to tak.
1.Jeśli powodem odprawienia żony było jej wszeteczeństwo(nie cudzołóstwo!) taki człowiek może związać się z inną.
2.Jeśli ktoś po odprawieniu swojej żony z innego niż wszeteczeństwo (np.cudzołóstwo)powodu poślubia inną,cudzołoży.
3.Jeśli ktoś poślubi odprawioną z powodu wszeteczeństwa,cudzołoży.
Tutaj nadinterpretacja polega na tym,że ci,którzy chcą wstąpić w kolejny związek wogóle nie biorą pod uwagę różnicy pomiędzy wszeteczeństwem i cudzołóstwem twierdząc,ze to jest to samo.Nie biorą pod uwagę tego,że Jezus wypowiedział te słowa w konkretnym kontekscie prawa Mojżeszowego i ówczesnej moralności.
Drugi werset mówi o tym,że to niewierząca strona żąda rozwodu.W takiej sytuacji Słowo daje wolność do rozwodu a nie do powtórnego związku.Nigdzie w tym wersecie nie widzę sugestii,żeby ta wolność dotyczyła kolejnego małżeństwa.Bo co wtedy zrobić z Rz.7,2-3?
Tu nadinterpretacja polega na tym,że wolność rozciąga się na przeminięcie wzajemnych zobowiązań.Następuje tu często próba wmanewrowania wierzącej ale odpadającej od kościoła strony w pogaństwo.Niby,że gdyby się udowodniło,że np.żona stała sie poganką,to można się rozwieść.
Zauważcie,że ten rozwód nie jest wynikiem zdrady tylko niezgodności w wierze.
Mamy bardzo jasną sytuację w 1 Kor.7,10-11;
''Tym zaś,ktorzy żyją w stanie małżeńskim nakazuję NIE JA,LECZ PAN,ażeby żona męża nie opuszczała,a jeśli by opuściła,niech POZOSTANIE NIEZAMĘŻNA albo niech się z mężem pojedna;niech też mąż z żoną się nie rozwodzi.''
Następny werset zaczyna się słowami;
''Pozostałym zaś...'',które następnie są wyraźnie zaadresowane do małżeństw mieszanych,co dowodzi,że dwa poprzednie wersety dotyczą małżeństw ludzi wierzących.
Wiemy,że wierzący mąż czy żona często nie słucha tego,co Pan nakazuje w tych wersetach(10-11).Czy automatycznie staje się wtedy pogan-ką(inem)?
Jest jeszcze jeden bardzo ważny aspekt,by uznać,że Bogu się kolejne związki nie podbają.
Wyobraźcie sobie jak wiele byłoby rozwodów i nowych małżeństw,gdyby chrześcijanie byli przekonani,że to Bogu nie przeszkadza.
Jaki jest odsetek wierzących małżeństw,które nigdy nie były w takim stanie,że zaczynały gadać o rozwodzie?Moje już by się rozpadło ze trzy razy.Jedynym,co nas przed tym powstrzymywało,była swiadomość,że to nie podoba się Bogu,i że zrobili byśmy coś złego wstępując w nowy związek.
My przetrzymaliśmy ciężki czas,czego owoce zbieramy bardzo obficie.Gdybyśmy wzrastali w społeczności,która nie miała by nic przeciwko naszemu rozstaniu,dawno nasze życie było by koszmarem grzechu.
A co do bólu i cierpienia w samotności.Cóż,ja też nie wstąpiłem w zwiazek małżeński zaraz po skończeniu 21 lat.Może to nie to samo,co cierpienie po rozwodzie,ale jestem pewny,że można to znieść i potem cieszyć się pełnią życia w Panu.Za dużo mam dookoła mnie dowodów w postaci braci i sióstr,którzy to przeszli,i wytrawali w samotności ,bym mógł w to wątpić.
Ponawiam pytanie;
Cytuj:
Jak myślicie,co się podoba Bogu bardziej?
1.Aby małżeństwo się pojednało.
2.Aby poszukali sobie nowych partnerów.