Norah napisał(a):
Smoczuś nie rozumiem dlaczego teologia miałaby mnie wykończyć?!
Bo poznawanie Boga zaczyna się od osobistego spotkania z Jezusem i odrodzenia w Duchu Świętym. Rozumiem, że pewnie poszłabyś na jakiś KUL, PAT albo inny "ŚMAT". Tam by Ci już wybili z głowy prawdziwość Słowa Bożego tłumacząc, że to taki zestaw mitów napisany nie wiadomo przez kogo i nie wiadomo kiedy, że Ksiąg Mojżeszowych nie napisał Mojżesz, że zbawienia nie można mieć już tu i teraz, że Tomasz, że Augustyn, że Tradycja, że pośrednicy... Krótko mówiąc,
wypraliby Ci mózg i mogłabyś śmiało powiedzieć za Sokratesem: "Wiem, że nic nie wiem". A na końcu, napełniona humanistycznym i psychologicznym bełkotem, zamiast zbawienia i tytułu dziecka Bożego otrzymałabyś tytuł magistra teologii. Przeczytaj słowa Jezusa:
"Wysławiam cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Zaprawdę, Ojcze, bo tak się tobie upodobało. Wszystko zostało mi przekazane przez Ojca mego i nikt nie zna Syna tylko Ojciec, i nikt nie zna Ojca, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić. Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie" [Mat. 11:25-28]
Proste? Proste. Dopiero odrodzonemu człowiekowi Jezus otwiera umysł, aby zrozumiał Pisma [Łuk. 24:45]. Nie zrobią tego ludzie, którzy sami nie są odrodzeni i Jezusa nie znają, co najczęściej widać po owocach w ich życiu.
Cytuj:
Doskonale to wszystko wiem najgorsze jest jednak to że nie da się być tylko z Nim, bo jak nie ma osoby która pomagałaby w odkrywaniu Jego, to ja moge w każdej chwili odejść od Niego..
Norciu, tłumaczę Ci właśnie, że musisz się narodzić na nowo i nie musisz do tego mieć żadnego ludzkiego pośrednika w postaci kapłana, przewodnika duchownego, szamana czy guru. Zacznij od prostej modlitwy o zbawienie, zamień Kompendium KKK na Słowo Boże i w prostocie dziecięcej poproś Boga o prowadzenie i odpowiednich ludzi na swojej drodze. On Cię pokieruje włąściwą drogą. Uwierz w to po prostu.
Cytuj:
Brakuje mi kogoś kto dawałby mi przykład.. Pewnie ktoś napisze że mam spojrzeć na tego czy tego.. ale to nie to samo.. to musi być ktoś kto tu jest obok mnie..
"Przeto i my, mając około siebie tak wielki obłok świadków, złożywszy z siebie wszelki ciężar i grzech, który nas usidla, biegnijmy wytrwale w wyścigu, który jest przed nami,
patrząc na Jezusa, sprawcę i dokończyciela wiary, który zamiast doznać należytej mu radości, wycierpiał krzyż, nie bacząc na jego hańbę, i usiadł na prawicy tronu Bożego" [List do Hebrajczyków 12:1-2]
Cytuj:
Już nie wiem.. myślałam też czy nie powinnam tego zmienić i żyć tak jak inni czyli bez Niego.. może wystarczy pójść raz do Kościoła i już..
Może źle że tu napisałam.. Przepraszam
Norciu, życie bez Jezusa to jedna wielka rozpacz przerywana powierzchownymi radościami, a na końcu sąd i jeszcze większe cierpienie, które w dodatku nigdy się nie skończy. Natomiast Jezus mówi:
"Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, kto słucha słowa mego i wierzy temu, który mnie posłał, ma żywot wieczny i nie stanie przed sądem, lecz przeszedł ze śmierci do żywota" [Ew. Jana 5:24]
To jest prawda. Mając żywot wieczny nie odczuwany potępienia ani braku relacji z żywym Jezusem, który tak doskwiera wszystkim nie zbawionym ludziom. Pełnia życia jest w Jezusie. Tym prawdziwym.
